*** oczami Rumii ***
Objęłam Harry'ego w pasie, uśmiechając się szeroko. Nareszcie sami. Nasz domek nie był wyjątkowy, bogato umeblowany, czy ekskluzywny. Nie. Był taki, jak pięć innych. Mały, przytulny, drewniany... nasz.
- Jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie – Loczek pocałował mnie w czubek głowy.
- Skąd ta nagła opinia? - zaśmiałam się cicho.
- Nagła? Rums, kocham cię od roku. Wyglądasz jak anioł. Naprawdę. Mój osobisty anioł. Masz przepiękne oczy, uroczy uśmiech, idealną figurę. No i jesteś moją dziewczyną, a to już w ogóle podnosi ci atrakcyjność.
- Harry! - warknęłam, uderzając go pięścią w ramię.
- Żartowałem. Jesteś cudowna – uśmiechnął się, przytulając mnie.
- Powtarzasz się – prychnęłam, odpychając go dłońmi.
Zaczęłam iść w stronę łóżka, z trudem opanowując śmiech. Bądź poważna, bądź poważna.
- A ty dokąd? - usłyszałam przy swoim uchu.
Styles objął mnie od tyłu, mrucząc cicho. Czułam jego chłodny oddech na szyi. Całował moją szczękę, by po chwili muskać odkryte ramiona.
- Co robisz? - wydusiłam pod wpływem jego uroku.
- Jak to co? Staram się ciebie udobruchać – jego zęby przygryzły moją skórę.
- Ostrzegam, że nie jest to łatwe... - szepnęłam.
- Uwierz we mnie.
Chwycił brzegi mojej koszulki, próbując podnieść ją do góry. Jego palce delikatnie dotknęły mojego brzucha, przyprawiając mnie o niesamowite uczucie gorąca. Szybko opuściłam bluzkę, uśmiechając się chytrze pod nosem. Oj ty zła.
- Mmm... - mruknął chłopak.
Widocznie podobał mu się mój opór. Chwycił mnie silnie za nadgarstek, przyciągając do siebie. Brutalnie trzymał mnie za dłonie. Jego oddech owiewał moją twarz, a zielone oczy magnetyzowały.
Objęłam Harry'ego w pasie, uśmiechając się szeroko. Nareszcie sami. Nasz domek nie był wyjątkowy, bogato umeblowany, czy ekskluzywny. Nie. Był taki, jak pięć innych. Mały, przytulny, drewniany... nasz.
- Jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie – Loczek pocałował mnie w czubek głowy.
- Skąd ta nagła opinia? - zaśmiałam się cicho.
- Nagła? Rums, kocham cię od roku. Wyglądasz jak anioł. Naprawdę. Mój osobisty anioł. Masz przepiękne oczy, uroczy uśmiech, idealną figurę. No i jesteś moją dziewczyną, a to już w ogóle podnosi ci atrakcyjność.
- Harry! - warknęłam, uderzając go pięścią w ramię.
- Żartowałem. Jesteś cudowna – uśmiechnął się, przytulając mnie.
- Powtarzasz się – prychnęłam, odpychając go dłońmi.
Zaczęłam iść w stronę łóżka, z trudem opanowując śmiech. Bądź poważna, bądź poważna.
- A ty dokąd? - usłyszałam przy swoim uchu.
Styles objął mnie od tyłu, mrucząc cicho. Czułam jego chłodny oddech na szyi. Całował moją szczękę, by po chwili muskać odkryte ramiona.
- Co robisz? - wydusiłam pod wpływem jego uroku.
- Jak to co? Staram się ciebie udobruchać – jego zęby przygryzły moją skórę.
- Ostrzegam, że nie jest to łatwe... - szepnęłam.
- Uwierz we mnie.
Chwycił brzegi mojej koszulki, próbując podnieść ją do góry. Jego palce delikatnie dotknęły mojego brzucha, przyprawiając mnie o niesamowite uczucie gorąca. Szybko opuściłam bluzkę, uśmiechając się chytrze pod nosem. Oj ty zła.
- Mmm... - mruknął chłopak.
Widocznie podobał mu się mój opór. Chwycił mnie silnie za nadgarstek, przyciągając do siebie. Brutalnie trzymał mnie za dłonie. Jego oddech owiewał moją twarz, a zielone oczy magnetyzowały.
- I co
teraz? - zaśmiał się cicho.
- Cóż... - uniosłam kąciki ust, zbliżając się do jego warg.Och ty geniuszu. Harry łatwo nabrał się na moją sztuczkę. Wyciągnął szyję, próbując mnie pocałować. Czułam, że uścisk jego dłoni rozluźnia się. Szybko się dekoncentrujesz, skarbie. Odwróciłam głowę, wyrywając się z jego ramion.
- Zmyłka – posłałam mu cwaniacki uśmiech.
- Podoba mi się to – mruknął, podchodząc do mnie.
- To co? Bawimy się w kotka i myszkę? - przygryzłam wargę. Z każdym jego krokiem w moją stronę, czułam że serce coraz mocniej gwałci mi żebra.
- Wątpię. Dłużej już nie wytrzymam... - szepnął, robiąc dwa susy przed siebie.
I znowu miał mnie przy sobie. Blisko. Łapczywie. Wprost molestował moje usta swoimi zachłannymi pocałunkami. Jego dłonie przycisnęły mnie do siebie, ponownie próbując zdjąć koszulkę. I co z twoimi genialnymi planami, hm?Nico, udało mu się.
Jego urok był powalający. Czarował sobą, gestami, romantycznością.
Nagle złapał mnie za biodra, podciągając w górę. Oplotłam go nogami w pasie, szczerząc się jak głupia. Przeniósł nas na łóżko, delikatnie kładąc. Był tak blisko... widziałam każdy szczegół jego twarzy. Każdą zmarszczkę, która upiększała jego twarz, gdy się uśmiechał. Każdy wybuch iskierek w zielonych oczach. Słyszałam szybszy oddech i ciche mruczenie. Dotknęłam jego rozpalonego policzka, skradając szybkiego buziaka. Powoli sunęłam palcami po twarzy chłopaka, by w końcu przenieść je na klatkę. Kreśliłam różne znaczki, uśmiechając się lekko. Teraz jest dobrze... Harry zaciskał oczy i przygryzał wargi. Gdy położyłam dłoń na jego lewej piersi, poczułam jak szybko bije jego serce.
- To jak tak na ciebie działam? - nie dowierzałam.
- Tak... - szepnął tylko. Ideał. Pocałowałam go delikatnie, starając się opanować oddech. Nie mogłam dłużej wytrzymać – wsunęłam palce pod jego koszulkę. Czułam napięte mięśnie chłopaka, które niesamowicie mnie podniecały. Umięśniony ideał. Ściągnęłam jego bluzkę, wciąż przejmując kontrolę nad nami. Jego masywne dłonie leżały po obu stronach mojej głowy. Unosił się na ramionach, wciąż uważnie obserwując każdy mój ruch. Opuszkami palców zarysowałam jego klatkę. Zadrżał. Wrażliwy ideał. Przejechałam dłonią po tasiemce jego bokserek, wystających nad spodnie.
- Przestań – wydusił.
Wybił mnie z transu. Zalana rumieńcem, rozdygotana do granic możliwości i spięta ze zdenerwowania, posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Dlaczego? - wyjąkałam.Na pewno zrobiłam coś źle. Przecież ja pierwszy tak „gram” z chłopakiem... nic nie wiem. On jest doświadczony. Oczekuje czegoś więcej...
- Nie wytrzymam dłużej... - warknął, nagle przerzucając mnie przez siebie.
Teraz to ja leżałam na nim. Podciągnęłam kolana w górę, układając się na jego klatce w wygodnej pozycji. Zaczęłam muskać ustami opaloną skórę chłopaka, ciesząc się z każdego dreszczu, który przeszywał jego ciało. Harry westchnął cicho, kładąc dłoń na moich plecach. Doskonale wiedziałam, co będzie chciał zrobić dalej. Co na pewno zrobi... Zagryzłam wargę, czekając na dalszy ruch. Teraz twoja kolej... Wsunął palce za moje spodenki, uśmiechając się do siebie.
- Kochasz mnie? - mruknął.
Znowu zbił mnie z tropu. Co to za pytanie?
- Tak – jęknęłam, zdziwiona.
- Jesteś w stanie... - zaczął.
- Harry – przerwałam nagle.
- Nie? - spojrzał na mnie smutno.
- Harry, telefon dzwoni – uśmiechnęłam się.
- Co?
- Telefon dzwoni. Odbierz – powtórzyłam, śmiejąc się cicho.
- Ja pierdole – warknął, delikatnie zsuwając mnie z siebie.
Obserwowałam każdy jego ruch, każdy krok. Gdy szedł, mięśnie na jego plecach były jeszcze bardziej widoczne. Mój ideał. Odwrócił głowę, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, mała – mruknął.
- Mam nadzieję – uśmiechnęłam się, siadając.
Chłopak wyciągnął lekceważąco rękę po telefon, nie odrywając ode mnie wzroku. Był taki zrelaksowany, spokojny. Oparł dłoń o szafkę przy drzwiach, drugą odbierając połączenie.
- Halo? - rzucił znudzony do słuchawki.
Nagle jego twarz z rozluźnionej zmieniła się w poważną. Jakby z kamienia. Zamarł w miejscu, patrząc w drugą stronę.
- Tak... tak, pamiętam... nie mogę teraz rozmawiać... nie, nie zapomnę... będę na czas... tak... przekażę... do widzenia.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając się mu. Odłożył ostrożnie komórkę na poprzednie miejsce, wzdychając cicho.
- Harry? - szepnęłam.
Milczenie.
- Harry, coś się stało? - podeszłam do niego szybko.
Wyciągnęłam ręce, chcąc się przytulić. Kochałam to, jak nasze ciała pasowały do siebie. Ale on mnie wyminął. Stojąc do mnie tyłem, zaczął kręcić głową.
- Przepraszam, Rumia, daj mi chwilę – wydusił, wchodząc do toalety. Stałam jak zamurowana. Co się stało?
Szybko podeszłam do drzwi, za którymi przed chwilą zniknął mój ukochany. Zapukałam cicho, układając w głowie sensowne zdanie.
- Skarbie? O co chodzi? - spytałam.
- Odświeżę się i porozmawiamy. Poważnie porozmawiamy. Muszę ci coś opowiedzieć – odpowiedział.
- To coś ważnego? Harry, martwię się.
- Tak, to ważne. Jest coś, co musisz wiedzieć. A teraz pozwól, że poddam się zimnej kąpieli.
- Jasne – mruknęłam, opierając się plecami o drewnianą powłokę.Było tak dobrze... Dźwięk dzwonka wyrwał mnie z własnych myśli. Spojrzałam na szafkę. Telefon Harry'ego wibrował na stoliczku, wydobywając z siebie początek „Little Things”.
Odgłos wody zza drzwi zagłuszał muzykę. Wolnym krokiem podeszłam do urządzenia. Wciąż nie słyszałam słów piosenki. Długi początek... A potem się zaczęło. Your hand fits in mine like it's made just for me...
Zmarszczyłam brwi, widząc, kto dzwoni. Susane Mueller. Nie miałam pojęcia, kto to. Co prawda nie znałam wszystkich znajomych Harry'ego, ale kogoś o takim nazwisku przecież bym kojarzyła. Kojarzyłabym, prawda? Nie wiem, co mnie popchnęło do tego, bym wyciągnęła rękę przed siebie. Może los tak chciał? Gdybym wiedziała, co stanie się po tym telefonie, nigdy bym go nie odebrała. Nawet bym na niego nie spojrzała. Ale coś kazało mi to zrobić. Przesunęłam palcem po ekranie, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że bardzo czekam na następne spotkanie. Mam nadzieję, że będzie równie gorące, jak poprzednie... No i chciałabym w końcu należycie posmakować twoich ust. Wydają się być bardzo kuszące... - usłyszałam, nim zdążyłam się odezwać.
Wbiło mnie w ziemie. Zamurowało. Zabiło. Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować szalejące myśli. Należycie posmakować twoich ust? Będzie równie gorące? Bardzo kuszące?
Harry, co ty...?
- Z kim rozmawiam? - wydusiłam.
- Harry? - dziewczęcy głos stracił na piskliwości.
- Nie, dziewczyna Harry'ego. Kim pani jest?
- Dziewczyna, powiadasz... To bardzo dobrze się składa, kochana Rumio. Jak tam sobie żyjecie, gołąbeczki nasze? - świergotała dalej.
- Przepraszam bardzo, ale ja pani nie znam. Skąd wie pani, jak mam na imię?
- Jaka pani! Susane Mueller, ale mów mi Sue. To brzmi romantyczniej, nie uważasz, Rumio? Gdzie Harry? Stęskniłam się za jego głosem – zamruczała do siebie.
- Co ty wygadujesz?! - wykrzyknęłam wreszcie.
- Jak to co? Och, to Harry nic ci nie powiedział? Biedna. Myślałam, że bardzo cię kocha i wszystko ci mówi. Cóż, widocznie chodziło mu tylko o sławę. Wzbijanie się na wyższe szczeble za pomocą kruchej, ślicznej dziewczyny to w jego stylu. Żal mi cię. Tyle czasu w kłamstwie... biedactwo.
- Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?
- Oczywiście, że tak. Nie będę taka jak on i nie mam zamiaru cię kłamać. Właśnie, ciekawe jak długo udaje przed tobą tę sielankę? Pół roku? Rok? Współczuję ci, Rumia. Szkoda, że taka młoda dziewczyna została tak pokrzywdzona...
- Sue – ponagliłam ją, wściekła.
- Och, tak! Miło mi, że już tak bez oporów zwracasz się do mnie po imieniu. Ciekawe, czy dla Harry'ego też będziesz taka miła po tym, co ci powiem... Wiedziałaś, że mieliśmy romans?
*** kilkanaście minut później, oczami Rumii *** (Little Mix - Turn Your Face)
Płacz.
Krzyk.
Gniew.
Rozczarowanie.
Pustka.
Obrzydzenie.
Wspomnienia.
Resztki sił...
I on.
Stojący przy drzwiach łazienki z mokrymi włosami, przewiązany w pasie białym ręcznikiem. Obserwował mnie uważnie, przerażony do głębi. Sięgnęłam ręką pod łóżko w poszukiwaniu walizki.
Nie było jej tam.
- Gdzie ona kurwa jest?! - wykrzyknęłam do niego między atakami płaczu.
- Rumia... - wydusił tylko, zmienionym głosem.
- Gdzie jest ta pieprzona walizka? - krzyknęłam trochę ciszej.
Nie miałam już sił. Kilkanaście minut zniszczyło wszystko, co miałam. Zniszczyło mnie. Zniszczyło mój ideał. Świat zapadał się w głęboką czerń. I choć usilnie chciałam go sięgnąć i wyciągnąć na wierzch, był już za daleko. Spadał w dół, rozbryzgując wspomnienia na lewo i prawo. Widziałam nas. Razem. Kiedyś. Szczęśliwych.
I jeszcze głośniej płakałam.
Harry podszedł do mnie ostrożnie, wyciągając ręce. Odsuń się! Nienawidzę cię! Zrobiłam krok w tył. Kolor jego oczu z magnetyzującej odcieni zieleni zmienił się w czerń. Jakim cudem człowiekowi ciemnieją oczy? Byłam bez skrupułów, bez żadnych ograniczeń. On też ich wtedy nie miał. Przed oczami stanął mi najokropniejszy z obrazów. Harry z... nią. Nie chciałam mówić do niej po imieniu. Nie po tym, co zrobiła.
Loczka ogarniał gniew. Widziałam, jak zaciskał dłonie w pięści, brał kilka głębokich wdechów, kręcił głową. Chyba zaczął domyślać się, co się stało. I nie wierzył. Nie wierzył, że jestem w stanie odejść.
- Rumia, co się stało? - cedził słowa.
Nie było to zwykłe pytanie. On chciał się upewnić, czy dobrze myśli. Tak, dobrze myślisz.
- Sue – szepnęłam tylko łamliwym głosem.
Nagle podniósł głowę, wbijając we mnie wzrok szaleńcy. Był wściekły. Nigdy wcześniej nie widziałam w nim takiej furii. Pałał nienawiścią na wszystkie strony. Na wszystkie, oprócz mnie. Nie docierało do niego to, co chciałam zrobić. W sumie to zaczęłam już robić.
- Jak? - warknął tylko, uderzając pięścią w szafę nieopodal.
- Zadzwoniła do ciebie. Odebrałam. Chyba mam takie prawo jako twoja dziewczyna, prawda? Była dziewczyna – poprawiłam się szybko. - Wiem wszystko. Wiem, co robiliście, ile przede mną ukrywałeś. Zaufałam ci Harry. Pokochałam cię, rozumiesz? To z Danielem... dzisiaj chciałam ci pokazać, że potrafię przełamać barierę. Że stać mnie na coś więcej, niż przytulanie. I to co, że ciągle widziałam Daniela, który ściąga ze mnie koszulkę i bije. Chciałam dać ci mnie. Ale ty... Za kogo mnie masz, co? Za pieprzoną zabawkę, którą można zmienić kiedy tylko się chce? Zabawka mimo wszystko nigdy nie odejdzie, ale ja tak. I właśnie to robię. Nic nie mów. Nie chcę cię znać, Harry.
Koniec.
Koniec mnie, jego, nas.
Koniec namiętności.
Koniec masywnych ramion.
Koniec iskierek w oczach.
Koniec dołeczków w policzkach.
Koniec Harry'ego w moich oczach wydawał się być tylko formalnością. Wystarczyło, że uznałabym go za byłego, tak? Ale wahałam się. Dlaczego?Bo nie łatwo jest zapomnieć o roku szaleńczej miłości. Tylko idiotka mogłaby przestać kochać w jednej sekundzie.I tylko idiotka mogła nabrać się na tyle kłamstw.
*** dwie godziny później, oczami Rumii ***
Pusty plac pogrążony w ciemności. Miliony gwiazd, którymi zostało usypane niebo. Ja stojąca pośrodku z walizkami w dłoni.
Coś, czego chciałam uniknąć. Przed czym chciałam uciec. Im szybciej biegłam, tym bardziej się narażałam. I wpadłam w przepaść beznadziejności. Kiedyś musiałam. Tylko dlaczego akurat wtedy? Wtedy, gdy już wszystko było dobrze? Los ma dziwne zachcianki.
Przesunęłam drżącą dłonią po policzku, by zetrzeć kolejny potok łez. Szybka decyzja.
Telefon.
Kontakty.
Połączenie.
Sześć sygnałów.
Ochrypły głos.
- Nasz plac, teraz, potrzebuję cię.
Zdziwienie.
Czerwona słuchawka.
Oczekiwanie... Kilkanaście minut później znowu go zobaczyłam. Serce załomotało mi w piersi, oddech przyspieszył, a usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Szedł wolno, posuwając nogami w typowy dla siebie sposób, z opuszczoną głową, zaspany. Ale szedł. Był tam dla mnie. Nie zawiódł. Był, do jasnej cholery, był.Głośny tupot zakłócający ciszę.
Biegłam jak najszybciej, zostawiając walizki za sobą. Wszystko inne straciło na wartości. Nawet Harry. Nawet Sue. Nawet to, co ich łączyło. Miałam przed sobą kogoś, kto mnie kochał. Kto był w stanie zrobić dla mnie wszystko.Jako jedyny.
Potem czułam już tylko silne ręce, oplatające mnie szczelnie. Poczułam znany mi zapach i mimowolnie się uśmiechnęłam między atakami płaczu. Cokolwiek działo się między nami, sentyment pozostał. Sentyment zawsze umiera jako ostatni.
- Rumia, co się stało? - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
- Harry... on z nią... zdradził mnie, rozumiesz? Perfidnie... podczas trasy... i oni... - łkałam w Jego ramionach.
- Spokojnie, już dobrze. Jesteś bezpieczna.
- Wiem, Daniel...
- Cóż... - uniosłam kąciki ust, zbliżając się do jego warg.Och ty geniuszu. Harry łatwo nabrał się na moją sztuczkę. Wyciągnął szyję, próbując mnie pocałować. Czułam, że uścisk jego dłoni rozluźnia się. Szybko się dekoncentrujesz, skarbie. Odwróciłam głowę, wyrywając się z jego ramion.
- Zmyłka – posłałam mu cwaniacki uśmiech.
- Podoba mi się to – mruknął, podchodząc do mnie.
- To co? Bawimy się w kotka i myszkę? - przygryzłam wargę. Z każdym jego krokiem w moją stronę, czułam że serce coraz mocniej gwałci mi żebra.
- Wątpię. Dłużej już nie wytrzymam... - szepnął, robiąc dwa susy przed siebie.
I znowu miał mnie przy sobie. Blisko. Łapczywie. Wprost molestował moje usta swoimi zachłannymi pocałunkami. Jego dłonie przycisnęły mnie do siebie, ponownie próbując zdjąć koszulkę. I co z twoimi genialnymi planami, hm?Nico, udało mu się.
Jego urok był powalający. Czarował sobą, gestami, romantycznością.
Nagle złapał mnie za biodra, podciągając w górę. Oplotłam go nogami w pasie, szczerząc się jak głupia. Przeniósł nas na łóżko, delikatnie kładąc. Był tak blisko... widziałam każdy szczegół jego twarzy. Każdą zmarszczkę, która upiększała jego twarz, gdy się uśmiechał. Każdy wybuch iskierek w zielonych oczach. Słyszałam szybszy oddech i ciche mruczenie. Dotknęłam jego rozpalonego policzka, skradając szybkiego buziaka. Powoli sunęłam palcami po twarzy chłopaka, by w końcu przenieść je na klatkę. Kreśliłam różne znaczki, uśmiechając się lekko. Teraz jest dobrze... Harry zaciskał oczy i przygryzał wargi. Gdy położyłam dłoń na jego lewej piersi, poczułam jak szybko bije jego serce.
- To jak tak na ciebie działam? - nie dowierzałam.
- Tak... - szepnął tylko. Ideał. Pocałowałam go delikatnie, starając się opanować oddech. Nie mogłam dłużej wytrzymać – wsunęłam palce pod jego koszulkę. Czułam napięte mięśnie chłopaka, które niesamowicie mnie podniecały. Umięśniony ideał. Ściągnęłam jego bluzkę, wciąż przejmując kontrolę nad nami. Jego masywne dłonie leżały po obu stronach mojej głowy. Unosił się na ramionach, wciąż uważnie obserwując każdy mój ruch. Opuszkami palców zarysowałam jego klatkę. Zadrżał. Wrażliwy ideał. Przejechałam dłonią po tasiemce jego bokserek, wystających nad spodnie.
- Przestań – wydusił.
Wybił mnie z transu. Zalana rumieńcem, rozdygotana do granic możliwości i spięta ze zdenerwowania, posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Dlaczego? - wyjąkałam.Na pewno zrobiłam coś źle. Przecież ja pierwszy tak „gram” z chłopakiem... nic nie wiem. On jest doświadczony. Oczekuje czegoś więcej...
- Nie wytrzymam dłużej... - warknął, nagle przerzucając mnie przez siebie.
Teraz to ja leżałam na nim. Podciągnęłam kolana w górę, układając się na jego klatce w wygodnej pozycji. Zaczęłam muskać ustami opaloną skórę chłopaka, ciesząc się z każdego dreszczu, który przeszywał jego ciało. Harry westchnął cicho, kładąc dłoń na moich plecach. Doskonale wiedziałam, co będzie chciał zrobić dalej. Co na pewno zrobi... Zagryzłam wargę, czekając na dalszy ruch. Teraz twoja kolej... Wsunął palce za moje spodenki, uśmiechając się do siebie.
- Kochasz mnie? - mruknął.
Znowu zbił mnie z tropu. Co to za pytanie?
- Tak – jęknęłam, zdziwiona.
- Jesteś w stanie... - zaczął.
- Harry – przerwałam nagle.
- Nie? - spojrzał na mnie smutno.
- Harry, telefon dzwoni – uśmiechnęłam się.
- Co?
- Telefon dzwoni. Odbierz – powtórzyłam, śmiejąc się cicho.
- Ja pierdole – warknął, delikatnie zsuwając mnie z siebie.
Obserwowałam każdy jego ruch, każdy krok. Gdy szedł, mięśnie na jego plecach były jeszcze bardziej widoczne. Mój ideał. Odwrócił głowę, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, mała – mruknął.
- Mam nadzieję – uśmiechnęłam się, siadając.
Chłopak wyciągnął lekceważąco rękę po telefon, nie odrywając ode mnie wzroku. Był taki zrelaksowany, spokojny. Oparł dłoń o szafkę przy drzwiach, drugą odbierając połączenie.
- Halo? - rzucił znudzony do słuchawki.
Nagle jego twarz z rozluźnionej zmieniła się w poważną. Jakby z kamienia. Zamarł w miejscu, patrząc w drugą stronę.
- Tak... tak, pamiętam... nie mogę teraz rozmawiać... nie, nie zapomnę... będę na czas... tak... przekażę... do widzenia.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając się mu. Odłożył ostrożnie komórkę na poprzednie miejsce, wzdychając cicho.
- Harry? - szepnęłam.
Milczenie.
- Harry, coś się stało? - podeszłam do niego szybko.
Wyciągnęłam ręce, chcąc się przytulić. Kochałam to, jak nasze ciała pasowały do siebie. Ale on mnie wyminął. Stojąc do mnie tyłem, zaczął kręcić głową.
- Przepraszam, Rumia, daj mi chwilę – wydusił, wchodząc do toalety. Stałam jak zamurowana. Co się stało?
Szybko podeszłam do drzwi, za którymi przed chwilą zniknął mój ukochany. Zapukałam cicho, układając w głowie sensowne zdanie.
- Skarbie? O co chodzi? - spytałam.
- Odświeżę się i porozmawiamy. Poważnie porozmawiamy. Muszę ci coś opowiedzieć – odpowiedział.
- To coś ważnego? Harry, martwię się.
- Tak, to ważne. Jest coś, co musisz wiedzieć. A teraz pozwól, że poddam się zimnej kąpieli.
- Jasne – mruknęłam, opierając się plecami o drewnianą powłokę.Było tak dobrze... Dźwięk dzwonka wyrwał mnie z własnych myśli. Spojrzałam na szafkę. Telefon Harry'ego wibrował na stoliczku, wydobywając z siebie początek „Little Things”.
Odgłos wody zza drzwi zagłuszał muzykę. Wolnym krokiem podeszłam do urządzenia. Wciąż nie słyszałam słów piosenki. Długi początek... A potem się zaczęło. Your hand fits in mine like it's made just for me...
Zmarszczyłam brwi, widząc, kto dzwoni. Susane Mueller. Nie miałam pojęcia, kto to. Co prawda nie znałam wszystkich znajomych Harry'ego, ale kogoś o takim nazwisku przecież bym kojarzyła. Kojarzyłabym, prawda? Nie wiem, co mnie popchnęło do tego, bym wyciągnęła rękę przed siebie. Może los tak chciał? Gdybym wiedziała, co stanie się po tym telefonie, nigdy bym go nie odebrała. Nawet bym na niego nie spojrzała. Ale coś kazało mi to zrobić. Przesunęłam palcem po ekranie, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że bardzo czekam na następne spotkanie. Mam nadzieję, że będzie równie gorące, jak poprzednie... No i chciałabym w końcu należycie posmakować twoich ust. Wydają się być bardzo kuszące... - usłyszałam, nim zdążyłam się odezwać.
Wbiło mnie w ziemie. Zamurowało. Zabiło. Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować szalejące myśli. Należycie posmakować twoich ust? Będzie równie gorące? Bardzo kuszące?
Harry, co ty...?
- Z kim rozmawiam? - wydusiłam.
- Harry? - dziewczęcy głos stracił na piskliwości.
- Nie, dziewczyna Harry'ego. Kim pani jest?
- Dziewczyna, powiadasz... To bardzo dobrze się składa, kochana Rumio. Jak tam sobie żyjecie, gołąbeczki nasze? - świergotała dalej.
- Przepraszam bardzo, ale ja pani nie znam. Skąd wie pani, jak mam na imię?
- Jaka pani! Susane Mueller, ale mów mi Sue. To brzmi romantyczniej, nie uważasz, Rumio? Gdzie Harry? Stęskniłam się za jego głosem – zamruczała do siebie.
- Co ty wygadujesz?! - wykrzyknęłam wreszcie.
- Jak to co? Och, to Harry nic ci nie powiedział? Biedna. Myślałam, że bardzo cię kocha i wszystko ci mówi. Cóż, widocznie chodziło mu tylko o sławę. Wzbijanie się na wyższe szczeble za pomocą kruchej, ślicznej dziewczyny to w jego stylu. Żal mi cię. Tyle czasu w kłamstwie... biedactwo.
- Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?
- Oczywiście, że tak. Nie będę taka jak on i nie mam zamiaru cię kłamać. Właśnie, ciekawe jak długo udaje przed tobą tę sielankę? Pół roku? Rok? Współczuję ci, Rumia. Szkoda, że taka młoda dziewczyna została tak pokrzywdzona...
- Sue – ponagliłam ją, wściekła.
- Och, tak! Miło mi, że już tak bez oporów zwracasz się do mnie po imieniu. Ciekawe, czy dla Harry'ego też będziesz taka miła po tym, co ci powiem... Wiedziałaś, że mieliśmy romans?
*** kilkanaście minut później, oczami Rumii *** (Little Mix - Turn Your Face)
Płacz.
Krzyk.
Gniew.
Rozczarowanie.
Pustka.
Obrzydzenie.
Wspomnienia.
Resztki sił...
I on.
Stojący przy drzwiach łazienki z mokrymi włosami, przewiązany w pasie białym ręcznikiem. Obserwował mnie uważnie, przerażony do głębi. Sięgnęłam ręką pod łóżko w poszukiwaniu walizki.
Nie było jej tam.
- Gdzie ona kurwa jest?! - wykrzyknęłam do niego między atakami płaczu.
- Rumia... - wydusił tylko, zmienionym głosem.
- Gdzie jest ta pieprzona walizka? - krzyknęłam trochę ciszej.
Nie miałam już sił. Kilkanaście minut zniszczyło wszystko, co miałam. Zniszczyło mnie. Zniszczyło mój ideał. Świat zapadał się w głęboką czerń. I choć usilnie chciałam go sięgnąć i wyciągnąć na wierzch, był już za daleko. Spadał w dół, rozbryzgując wspomnienia na lewo i prawo. Widziałam nas. Razem. Kiedyś. Szczęśliwych.
I jeszcze głośniej płakałam.
Harry podszedł do mnie ostrożnie, wyciągając ręce. Odsuń się! Nienawidzę cię! Zrobiłam krok w tył. Kolor jego oczu z magnetyzującej odcieni zieleni zmienił się w czerń. Jakim cudem człowiekowi ciemnieją oczy? Byłam bez skrupułów, bez żadnych ograniczeń. On też ich wtedy nie miał. Przed oczami stanął mi najokropniejszy z obrazów. Harry z... nią. Nie chciałam mówić do niej po imieniu. Nie po tym, co zrobiła.
Loczka ogarniał gniew. Widziałam, jak zaciskał dłonie w pięści, brał kilka głębokich wdechów, kręcił głową. Chyba zaczął domyślać się, co się stało. I nie wierzył. Nie wierzył, że jestem w stanie odejść.
- Rumia, co się stało? - cedził słowa.
Nie było to zwykłe pytanie. On chciał się upewnić, czy dobrze myśli. Tak, dobrze myślisz.
- Sue – szepnęłam tylko łamliwym głosem.
Nagle podniósł głowę, wbijając we mnie wzrok szaleńcy. Był wściekły. Nigdy wcześniej nie widziałam w nim takiej furii. Pałał nienawiścią na wszystkie strony. Na wszystkie, oprócz mnie. Nie docierało do niego to, co chciałam zrobić. W sumie to zaczęłam już robić.
- Jak? - warknął tylko, uderzając pięścią w szafę nieopodal.
- Zadzwoniła do ciebie. Odebrałam. Chyba mam takie prawo jako twoja dziewczyna, prawda? Była dziewczyna – poprawiłam się szybko. - Wiem wszystko. Wiem, co robiliście, ile przede mną ukrywałeś. Zaufałam ci Harry. Pokochałam cię, rozumiesz? To z Danielem... dzisiaj chciałam ci pokazać, że potrafię przełamać barierę. Że stać mnie na coś więcej, niż przytulanie. I to co, że ciągle widziałam Daniela, który ściąga ze mnie koszulkę i bije. Chciałam dać ci mnie. Ale ty... Za kogo mnie masz, co? Za pieprzoną zabawkę, którą można zmienić kiedy tylko się chce? Zabawka mimo wszystko nigdy nie odejdzie, ale ja tak. I właśnie to robię. Nic nie mów. Nie chcę cię znać, Harry.
Koniec.
Koniec mnie, jego, nas.
Koniec namiętności.
Koniec masywnych ramion.
Koniec iskierek w oczach.
Koniec dołeczków w policzkach.
Koniec Harry'ego w moich oczach wydawał się być tylko formalnością. Wystarczyło, że uznałabym go za byłego, tak? Ale wahałam się. Dlaczego?Bo nie łatwo jest zapomnieć o roku szaleńczej miłości. Tylko idiotka mogłaby przestać kochać w jednej sekundzie.I tylko idiotka mogła nabrać się na tyle kłamstw.
*** dwie godziny później, oczami Rumii ***
Pusty plac pogrążony w ciemności. Miliony gwiazd, którymi zostało usypane niebo. Ja stojąca pośrodku z walizkami w dłoni.
Coś, czego chciałam uniknąć. Przed czym chciałam uciec. Im szybciej biegłam, tym bardziej się narażałam. I wpadłam w przepaść beznadziejności. Kiedyś musiałam. Tylko dlaczego akurat wtedy? Wtedy, gdy już wszystko było dobrze? Los ma dziwne zachcianki.
Przesunęłam drżącą dłonią po policzku, by zetrzeć kolejny potok łez. Szybka decyzja.
Telefon.
Kontakty.
Połączenie.
Sześć sygnałów.
Ochrypły głos.
- Nasz plac, teraz, potrzebuję cię.
Zdziwienie.
Czerwona słuchawka.
Oczekiwanie... Kilkanaście minut później znowu go zobaczyłam. Serce załomotało mi w piersi, oddech przyspieszył, a usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Szedł wolno, posuwając nogami w typowy dla siebie sposób, z opuszczoną głową, zaspany. Ale szedł. Był tam dla mnie. Nie zawiódł. Był, do jasnej cholery, był.Głośny tupot zakłócający ciszę.
Biegłam jak najszybciej, zostawiając walizki za sobą. Wszystko inne straciło na wartości. Nawet Harry. Nawet Sue. Nawet to, co ich łączyło. Miałam przed sobą kogoś, kto mnie kochał. Kto był w stanie zrobić dla mnie wszystko.Jako jedyny.
Potem czułam już tylko silne ręce, oplatające mnie szczelnie. Poczułam znany mi zapach i mimowolnie się uśmiechnęłam między atakami płaczu. Cokolwiek działo się między nami, sentyment pozostał. Sentyment zawsze umiera jako ostatni.
- Rumia, co się stało? - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
- Harry... on z nią... zdradził mnie, rozumiesz? Perfidnie... podczas trasy... i oni... - łkałam w Jego ramionach.
- Spokojnie, już dobrze. Jesteś bezpieczna.
- Wiem, Daniel...
***
No coment. No normalnie no coment. Heloł, 1 komentarz? ;o No jak? "Trochę" nam smutno... wiemy, że rozdziały są dodawane rzadko (błagamy, nie patrzcie na ostatnią datę), ale cóż, życie. No i Wasze komentarze też się liczą. A z tym krucho - sami przyznajcie.
Dobra, ale mamy napisany już kolejny rozdział naprzód, więc chyba będzie lepiej. :)
I weźcie się w garść!
Dobra, ale mamy napisany już kolejny rozdział naprzód, więc chyba będzie lepiej. :)
I weźcie się w garść!
Margol xx
Chlip... Wcale się nie popłakałam... Prawie wcale...
OdpowiedzUsuńNo dobra, ryczałam ;_;
Pierwsze, co chciałam zauważyć, to że zazdroszczę talentu. Nie bawię się tak, kurcze! Co to ma znaczyć? Ja też chcę tak pisać! Cholera ;D
Kocham no... Om, ta dramatyczna scena, kiedy Harry wyszedł z łazienki... O Boże, piękne! Zajebiste, uwielbiam.
No i nie rozumiem Rumii. Tu wypomina Harry'emu, że Daniel ją bił i sratatata, a nagle dzwoni do niego? No chyba nie xD
A poza tym, to Daniel na pewno mieszka tu, gdzie dziewczyny teraz? O.o No może mnie się coś pomieszało...
Muzyka ładnie się wpasowuje. ;3
Kocham ;_; Nie mogę się doczekać, co dalej!
Największa fanka, Patrycja ;*
No hej, mała :)
UsuńTo takie cudowne uczucie wiedzieć, że przez nasze teksty ktoś się wzruszył, omm.
Nie ma czego zazdrościć, Pati. Uczymy się od najlepszych (tak, tak, spójrz w lustro).
Dramatyczna scena, haha :D Nieźle zabrzmiało, trzeba przyznać.
Co do Daniela to spójrz na "dwie godziny później, oczami Rumii" :) Nasza dzielna i jakże odważna Rumia wyruszyła w podróż do kogoś, kto jest... hm... pewnym człowiekiem w tym zwariowanym świecie.
Otóż: jak wiesz, cała nasza Morrow'ska ekipa wybrała się nad jezioro w okolicach Doncaster (stamtąd pochodzi Louis), a Daniel mieszka przecież na stałe w Manchesterze. Z okolic Doncaster do Manchesteru jest ok. 2 godzin. Jasne? :)
Co do tych wahań Rumii wobec Daniela... sama zobaczysz, co z tego wyniknie. Mamy pewne plany już, ale zobaczymy, jak to się dalej potoczy :)
A TERAZ PRZYZNAM CI RACJĘ - TA PIOSENKA JEST BOSKA.
Kochamy Cię,
Margol.
No trochę sie naczeklaiśmy ale warto było ;) Rozdział bardzo dramatyczny O.o Nie spodziewałam sie takiej zmiany ale fajnie *.* Prawie ryczałam ;] Ale byłam dzielna ;) Pozdrawiam ;>
OdpowiedzUsuńZaczarowana ;3
Nominuję twojego bloga do The Versatile Blogger,ponieważ uważam że zasługujesz ;)Więcej informacji tutaj > xstatuesxx.blogspot.com
OdpowiedzUsuń