Łączna liczba wyświetleń

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 3



*** oczami Zoey ***
Otrzepałyśmy się z ziemi chichocząc. Dostałam od śmiechu czkawki, co jeszcze bardziej rozbawiło przyjaciółki.
- Kto jest za kupieniem lodów? - zapytała Rumia.
- Ja! - krzyknęłam.
- Ja nie mam ochoty - odparła Meggi.
- Jak chcesz – mruknęłyśmy jednocześnie.
Ruszyłyśmy razem do budki z lodami, która była kilka kroków od parku. Ja zamówiłam loda z trzema truskawkowymi gałkami, Rumia z dwiema czekoladowymi. To były nasze ulubione smaki. Meg lubiła waniliowe i malinowe, albo jakieś owocowe. Truskawkowe podobno jej się przejadły.
- Mmm... pyszne lody - powiedziałam.
- O taak - odpowiedziała mi Rumia robiąc wielki liz.
Uśmiechnęłyśmy się.
- Nie lubię czekoladowych - jęknęłam.
- A ja truskawkowych - rudowłosa wypięła język.
- Masz problem.
- To ty masz.
- I kto to mówi? - droczyłam się dalej.
- Ogólnie ludzkość woli czekoladowe - warknęła Rumia, a szelmowski uśmiech igrał jej w kącikach ust.
- Ogólnie, ale gdyby była wojna, to ludzie śmieszniej wyglądali by z różowymi lodami na twarzy, prawda? - zapytałam rozbawiona.
- A kto jest na tyle głupi, żeby robić wojnę na lody? - zapytała Meg.
- Ty! - zaśmiałyśmy się z Rumią równocześnie.
Meg wypięła nam język.

*** oczami Meggi ***
Wypięłam dziewczynom język, po czym uśmiechnęłam się zabawnie. Rumia miała czekoladowe zęby! Ubrudziła się lodami. Haha, powiadomiłyśmy ją o tym i ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Nagle ktoś delikatnie dotknął mojego ramienia.
- Hej - usłyszałam.
Odwróciłam się i ujrzałam tego przystojniaka! Jeszcze tego brakowało, żebym przez niego nocy nie przesypiała... Po chwili dopiero dojrzałam, że wraz z nim stoi czterech innych chłopaków. Jeden był taki śliczny, z lokami. Drugi z blond włosami, trzeci z lokami, ale inny niż pierwszy... Och! Wszyscy byli... cudni!
- Cześć - wyjąkałam - Co tu robicie?
- Przyszliśmy na lody. To jest nasza ulubiona budka - uśmiechnął się uroczo - O właśnie! A to są moi przyjaciele. Zayn, Niall, Harry i Liam. Chłopaki to jest Margaret.
- Meggi, jeśli można - chrząknęłam.
- Ooo... to jest ta Meggi, o której wciąż nawijałeś? - zapytał blondyn Niall.
Louis szturchnął go w bok zaczerwieniony.
- Och, wiecie jaka ona jest śliczna? Ma takie cudne niebieskie oczy, blond włosy, jest boska! Chłopaki, ale posłuchajcie o niej! I do tego... - parodiował Louisa Zayn.
Ja i chłopaki wybuchnęliśmy śmiechem, oprócz Lou, który zaczerwienił się i tylko ukradkowo spoglądał na mnie z uśmiechem. Dopiero na ten śmiech dziewczyny odwróciły się. Obie wymazane lodami, zaczerwienione i potargane. Na widok chłopaków Rumia zakrztusiła się resztką wafelka. Zoey rozdziawiła śmiesznie usta wpatrując się to we mnie, to w chłopaków.
- Chłopaki, to jest Rumia - wskazałam na rudowłosą - i Zoey - dziewczyna zamknęła usta i uśmiechała się desperacko.
- Cze-cze-cześć - wyjąkał Harry.
Wszyscy znowu się roześmialiśmy. Wszyscy oprócz Rumii, która zachowywała dystans.
- Skąd się znacie? - zapytała Zoey.
- Z zakupów - zażartowałam.
- W taki razie od dzisiaj to ja robię zakupy - szepnęła Zoey.
Uśmiechnęłam się pod nosem.

*** oczami Rumi ***
- Może was odprowadzimy? - zapytał Harry.
- Ja jestem na tak - mruknęła uroczo Zoey trzepocząc rzęsami.
- Emm... idźcie, ja i Zee zaraz was dogonimy - powiedziałam.
Gdy grupa z Meg powoli się oddalała spojrzałam na Zoey, która była zupełnie zdezorientowana.
- Co ty wyprawiasz do cholery?! Miało być: zero miłości i złamanych serc! - warknęłam.
- Oj przestań. Przesadzasz - jęknęła.
- Nie Zoey, nie przesadzam. Widziałam jak się na nich patrzysz! Daj sobie spokój. Nawet ich nie znamy!
- Rumia! Odwala ci! Nie poznaję cię od kiedy przyjechałyśmy do Londynu! Tylko zakazy! Słyszałam jak rozmawiałaś z Meg! To, że masz złamane serce po tym idiocie, nie znaczy, że Meg nie może porozmawiać z Louis'em, bo od razu na nią krzyczysz! Zastanów się nad sobą, bo wolę tamtą Rumię!
Odbiegła do reszty, a ja zostałam sama na chodniku z rozdziawionymi ustami. Nie pamiętam kiedy ostatnio Zoey powiedziała do mnie coś takiego. Po policzku powoli spływała mi łza. Czy przez tych idiotów stracę przyjaciółki? Nie! Nie pozwolę, żeby jakaś banda chłopaków zepsuła dziesięcioletnia przyjaźń! Świat zwariował!
Sięgnęłam telefon i napisałam z bólem do Zee:
Nie czekajcie na mnie. Wrócę wieczorem. Cześć.
Schowałam telefon i powoli ruszyłam chodnikiem. Nie zaszłam daleko, ponieważ usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wygrzebałam telefon z torebki, po czym przeczytałam wiadomość od ciemnowłosej.
Rób co chcesz. A, i żebyś się potem nie darła - zapraszamy chłopaków do siebie.. Spokojnie, nie będzie żadnych obściskiwań. Nie histeryzuj. Nara.
Warknęłam cicho pod nosem.

*** oczami Meggi ***
- Meg, możemy porozmawiać? - zapytał Lou.
Ja, Zoey i chłopcy siedzieliśmy przed telewizorem oglądając komedię romantyczną. Wstałam mozolnie, po czym powiedziałam do reszty:
- Idziemy na spacer. Nie czekajcie na nas.
Poczułam się trochę głupio mówiąc to. Zoey spojrzała na mnie tym radosnym wzrokiem: tylko pamiętaj co sobie przysięgłyśmy. Uśmiechnęłam się do niej tak, żeby zrozumiała, że niepotrzebnie mi to mówi.
Wyszłam z Louis'em z domu. Chłopak schował dłonie w kieszenie.
- Meg, bo... ja... - uśmiechnęłam się - to przy budce...
- Lou, przecież ja nie gryzę. Mów od razu o co chodzi.
- Masz rację. Więc chodzi o to, że chłopaki przy budce mówili... prawdę. Ale nie zrozum mnie źle, ja tylko...
- Ej, spokojnie. Czy ja się wtedy obraziłam? - zapytałam go - Przecież wszyscy się śmialiśmy. Rozumiem. Nie miałeś na myśli niczego... takiego. Tak tylko - mruknęłam.
- Dokładnie.
Spacerowaliśmy jeszcze piętnaście minut. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem i żartowaliśmy.
- Co lubisz robić w wolnym czasie? Bo chyba nie pomagać dziewczynom w zakupach - chichotałam wspominając to zdarzenie.
- Haha, nie. Znaczy wiesz, mógłbym - uśmiechnął się - Lubię śpiewać.
- Tak? To świetnie! Zaśpiewaj mi coś! - mówiłam podekscytowana.
- Muszę?
- Mhm!
- No dobra...
Zaśpiewał kawałek nieznanej mi piosenki. I gdy już miałam zapytać o jej tytuł zadzwonił mi telefon.
- Przepraszam - powiedziałam przyciskając zieloną słuchawkę - Halo?
- Meggi? Tu Rumia. Posłuchaj... pokłóciłam się z Zee tych chłopaków. Przepraszam was. Macie racje, nie powinnam tak naskakiwać, ale to z troski. Oni nadal u was są? Co robisz?
- Och, Rumia. Rozumiem cię i masz rację, zaufaj nam, nie jesteśmy dziećmi. Obecnie jestem na spacerze. Nie wiem czy chłopcy jeszcze są.
- Spacerujesz sama?
Och, jaka byłaby kłótnia, gdybym powiedziała prawdę, ale nie lubię kłamać.
- Z Louis'em.
- Mhm. Muszę kończyć. Cześć! - krzyknęła.
Zrobiło mi się głupio. Kurcze, Rumia chciała dobrze. Przełamała siebie, wspomnienia, złamane serce i dała nam wolną rękę, a my tak... Będę musiała z nią porozmawiać, z nią i z Zoey.
- Chyba powinniśmy wracać - powiedział Lou.
Przytaknęłam czując wyrzuty sumienia.

*** oczami Zoey ***
Rumia wróciła, gdy chłopcy jeszcze byli. Wszyscy odwróciliśmy się od TV przyglądając dziewczynie. Ona spiorunowała nas wzrokiem i powędrowała do kuchni. Wstałam razem z Meg mówiąc:
- Chłopcy, nie obraźcie się, ale musimy na chwilę odejść. Zaraz wrócimy.
Gdy weszłyśmy do kuchni Rumia piła sok. Nie odzywała się do nas, a wzrokiem mogłaby zabić.
- Rumia... - zaczęłam.
- Przestań! Jak mogłyście?! Jak możecie?! A nasza obietnica? Jesteście beznadziejne!
Odstawiła z trzaskiem szklankę soku i wybiegła z kuchni. W drzwiach zderzyła się z Haroldem.
- Przepraszam - mruknął pomagając jej wstać.
- Zostaw mnie! Wszyscy mnie zostawcie! - warknęła płacząc.
Popędziła do siebie po schodach cicho chlipiąc.
- Chłopaki! - zawołał Hazza.
Po chwili w kuchni stała cała banda. Harry z posępną miną powiedział do reszty:
- My już chyba pójdziemy. Zrobiło się nie miło. Cześć dziewczyny.
- Cześć.
Niall spojrzał tęsknym wzrokiem na mnie, po czym powiedział:
- Dacie nam swoje numery?
- O tak, oczywiście - szepnęła Meg.
Podała chłopakom swój numer, po czym ja zrobiłam to samo.
- Meggi, będę mógł zadzwonić do ciebie dziś wieczorem? - zapytał speszony Lou.
- Jasne, ale dziś wieczorem to chyba nie, bo jest już blisko dwudziestej trzeciej.
- Serio?! Jeju... dobra, my zmykamy. Cześć! Miłego... miłej nocy - odparł Niall i razem z chłopakami wyszli z domu. Usiadłam na blacie chowając twarz w dłoniach.
- Nie tak wyobrażałam sobie ten dzień - szepnęłam ze łzami w oczach, po czym przytuliłam się do Meggi.
__________________________________________________________________________________
Rozdział 3 gotowy :)
Mam nadzieję, że nie zrazicie się do Rumii, to równa dziewczyna ;D
Komentujcie ludziska, komentujcie ;P
Coco&Chanel
Q.Q

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz