Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 10


*** oczami Rumii ***
Otworzyłam ociężale oczy. Kilka razy musiałam powoli mrugnąć, żeby cokolwiek zobaczyć. Wreszcie przeciągnęłam się głośno ziewając. Wygramoliłam się spod kołdry, po czym położyłam na brzuchu. Chwyciłam z szafki telefon, na którym wyświetlało się "2 nowe wiadomości od Harry''.
1: "Dziękuję za wczoraj, było świetnie. H."
2: "Nie mogę się doczekać wieczoru. Przyjdę po ciebie o 17, bądź gotowa ;). Harold.xx"

Uśmiechnęłam się pod nosem stając na podłodze. Jeszcze raz się przeciągnęłam, po czym ubrałam dresy. Tym razem wstałam o 8:30, więc bieganie nadal było w planach. Przetarłam oczy spoglądając w lustro. Związałam włosy w kitkę z boku, po czym zeszłam do kuchni. Od razu chwyciłam kartkę i napisałam na niej: "Śpiochy wy moje, wyszłam pobiegać, nie mam pojęcia kiedy wrócę, nie rozwalcie chaty. Wasza Rumia". Przypięłam ją na lodówce magnesem, po czym wybiegłam z domu. Moim celem było dobiec do parku, a droga liczyła 600m.
O litości! - myślałam dysząc ciężko. Opadłam na ławkę w parku dusząc się. W ogóle nie miałam kondycji! Postanowiłam odpocząć trochę, a potem już powolnym krokiem iść do domu. Myślałam o Harrym. Miało być zero miłości i takich tam, a przecież całujemy się w policzki. Szczerze mówiąc wcale nie myślałam o zakazie i nie czułam wyrzutów sumienia. Przy nim czułam się tak swobodnie i bezpiecznie, że gdy odchodził serce łamało mi się na tysiąc kawałków.
- Hej - usłyszałam obok siebie.
Odwróciłam głowę nadal łapczywie oddychając. Harry także był w dresach, lecz on wcale nie wyglądała na zmęczonego.
- O, cześć - odpowiedziałam uśmiechając się - Co ty tu robisz?
- Biegam jak co dzień rano, a ty?
- To samo, ale po raz pierwszy, jak widać - odparłam.
- Wiesz co? Wyglądasz uroczo taka rozczochrana i zgrzana - zaśmiał się.
- Rozczochrana? Osz ty! - warknęłam z uśmiechem mierzwiąc mu włosy.
Nagle położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie. Po chwili zamruczał mi do ucha:
- Muszę już iść, ale nie mogę doczekać się wieczoru. Pa.
I odbiegł, a mnie zostawił w totalnej rozterce. Serce waliło mi jak szalone. Czemu on ma na mnie taki wpływ? Czemu mi się to podoba? Przecież powinnam dać mu w twarz, za te pochopne czułości, lecz... wcale mi to nie przeszkadzało. Patrzyłam się jeszcze długo na biegnącego Harrego. Loki podskakiwały mu minimalnie z każdym krokiem. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym powoli ruszyłam do domu. Jeśli on biega codziennie, to chyba ja także zacznę. W sumie, takie spotkania byłyby świetne. Kilka minut każdego ranka z zielonookim przystojniakiem... Kusząca propozycja. Do tego dziewczyny nic by nie podejrzewały. Tak, to świetny pomysł. Kurde, Hazza chyba na prawdę mi się podoba. No cóż, muszę powiedzieć dziewczynom, że jestem zakochana. Bo chyba jestem, prawda?

*** oczami Meggi ***
Czytałam karteczkę Rumii wcinając płatki z mlekiem, które wcisnęła we mnie Zoey.
- Nie chcę jeść - marudziłam.
- Meggi, denerwujesz mnie! Jedz! - powiedziała czarnowłosa podsuwając mi miseczkę.
Tak więc wpychałam w siebie śniadanie dusząc łzy. Czemu nie zaprzeczyłam już wtedy, gdy Lou zbliżał swoją twarz ku mojej? Wtedy, gdy zapraszał mnie na spotkanie? Wtedy, gdy pomógł mi pozbierać zakupy? Nie wiem. Może właśnie tego potrzebowałam. Może chciałam się upewnić, że płeć przeciwna jest do bani? Ale nie jest! Tak, nadal cholernie kocham Louisa. I nie mówię tu już o lubieniu, lecz o kochaniu. Co prawda, ledwie go znam. Chociaż? Spędziłam z nim dużo czasu i dużo o nim wiem... Po co na świecie są takie przystojniaki? Po co?! Żeby łamać dziewczynom serce? Najwidoczniej. Tak szczerze, to bałam się Rumii. Gdyby nie ona i nasz zakaz teraz pewnie byłabym w skowronkach myśląc o wspólnej przyszłości z niejakim Louisem Williamem. Ale nie... nie myślałam.
Odstawiłam pustą miseczkę do zmywarki siadając na blacie. Schowałam twarz w dłoniach.
- Zee... ja nie potrafię przestać o nim myśleć! - powiedziałam przez łzy.
-Głupio mi to mówić, ale jesteś zakochana. I to strasznie. Nie żałujesz tego pocałunku. Ha! Co więcej, chciałabyś go powtórzyć. Tylko powstrzymuje cię lojalność wobec nas i zakaz.
Przejrzała mnie. Dobitnie mnie przejrzała!
- Masz rację - odpowiedziałam.
- Ja zawsze mam rację - zaśmiała się - Pokaż mi swój telefon.
- Po co? - zapytałam podając jej urządzenie.
- Chwila... kurde, dziesięć SMS-ów od Lou i dwadzieścia nieodebranych połączeń. On jest hardcorem, zakochanym hardcorem! No! Dosyć mazgajenia się. Wstawaj, ogarnij się i zaproś go.
- Zwariowałaś?! - warknęłam.
- Możliwe, ale to jedyna nadzieja. Jeśli go kochasz, a on ciebie - w co nie wątpię, to na co czekasz? Dzwoń do niego! Niech tu zaraz przyjdzie.
- Ale... co ja mu powiem? - zapytałam zrezygnowana.
- Nic. Pocałujesz go.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- A Rumia? - spytałam.
- Pogadam z nią.
- Zee! - krzyknęłam z uśmiechem rzucając się na nią - Kocham cię!
- Haha, ok, ok, a teraz dzwoń. No już! - uśmiechnęła się.
Tak też zrobiłam. Zoey stwierdziła, że nie będzie nam przeszkadzać i nawet nie wystawi nosa na drzwi swojego pokoju. Jeszcze raz jej podziękowałam, po czym poszłam się przebrać. Założyłam koszulkę oversize z flagą Anglii, niebieskie spodenki i czerwone converse. Włosy spięłam w koka.
Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Zestresowana otworzyłam je i ujrzałam zdziwionego Lou. Był taki podekscytowany i uroczy. Nie wahałam się ani chwili i położyłam dłonie na jego policzkach. Powoli zbliżyłam twarz ku niemu. Nasze usta dotknęły się, a ja poczułam, że właśnie o tym marzyłam. Delikatnie muskałam jego wargi. Wreszcie odsunęłam twarz na kilka centymetrów, po czym wtuliłam się w niego szepcąc:
- Kocham cię.
A on...
_______________________________________________________
Ok o to 10 rozdział. 
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie choć 1 komentarz. :D
Następny rozdział  już napisany czeka na kilka komentarzy aby go wstawić. xD

Coco&Chanel 
^.^

1 komentarz: