***
oczami Meggi ***
Już
w oddali widziałam szyld najdroższej restauracji w tej dzielnicy.
Czemu nie mogliśmy umówić się w barze?! Ehh... spojrzałam w
witrynę sklepową. Miałam na sobie nową czerwoną sukienkę,
czarne szpilki, czarną torebkę i kremowy płaszczyk. Włosy
zakręciłam na końcu w zgrabne loki. Wydawało mi się, że
wyglądam dobrze. Ciekawa byłam, co powie Lou, gdy mnie zobaczy.
Wciągając głośno powietrze ruszyłam dalej.
Gdy
tylko uchyliłam drzwi restauracji uderzyło mnie gorąco wymieszane
z zapachem świec. Mmm... Odwiesiłam płaszczyk rozglądając się
zarazem. Louis siedział przy stoliku obok okna przyglądając się
ludziom na ulicy. Od czasu do czasu poprawiał coś na stoliku, który
przykryty był białym obrusem, na którym stał komplet talerzy,
sztucy i takich tam, a na środku stała czerwona świeczka. Pięknie.
Przygryzłam wargę, po czym podeszłam do stolika.
-
Hej - powiedziałam wyrywając go z rozmyślań.
Odwrócił
szybko głowę pokazując rząd białych zębów.
-
Witaj. Ślicznie wyglądasz - wypowiedział formułkę.
-
Ty też - roześmiałam się mierząc go wzrokiem.
Miał
na sobie białą koszulę, jeansowe spodnie i trampki. Wyglądał tak
uroczo.
-
Co zamawiasz? - zapytał, gdy chwilkę później podeszła do nas
wysoka dziewczyna o blond włosach.
-
Hmm... spaghetti i szklankę soku pomarańczowego. A ty? - spojrzałam
na niego zalotnie.
-
To samo - odpowiedział - Już wszystko, dziękujemy - dodał, gdy
kelnerka nie ruszyła się z miejsca.
-
Chyba coś mi się przewidziało - mruknęła pod nosem - To nie może
być on.
Odeszła,
a Louis spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-
Dziwna osoba - skwitowałam dziewczynę, która wchodząc do kuchni
posłała nam jeszcze jedno podejrzane spojrzenie.
-
Możliwe, ale nie lubię, gdy ktoś ocenia ludzi po jednym spotkaniu.
-
Ja też, wymknęło mi się - zarumieniłam się.
-
Rozumiem, w sumie to myślę tak samo... Co u was?
-
Jako tako. Ej, wiesz może co strzeliło Rumii? Od kiedy zaczęła
się zadawać z Harrym nie poznaję jej. Cały czas SMS-uje, śmieje
się do siebie i rozmawia z kimś szepcąc po kontach.
-
Nie wiem, ale Hazza ma to samo. To chyba ma związek z tą koszulką.
-
Jaką koszulką? - zapytałam.
-
Nic nie wiesz? Myślałem, że Rumia powiedziała ci tę przezabawną
historię.
-
Nic nie mówiła. O co chodzi? - uśmiechnęłam się.
-
A więc pewnego razu Hary poszedł do was po płytę Cher Lloyd,
którą mu obiecałaś. Niestety, w domu cię nie było, ale zamiast
ciebie była Rumia. Podobno opluła go czymś, potem ją przytulił,
bo się potknęła, wyszedł bez koszulki, a następnie wrócił po
nią, ale jego T-shirt już się prał, więc Rumia dała mu koszulkę
z napisem: I love Rumia. Haha - zaśmiałam się głośno.
-
Nie wierzę - powiedziałam przez śmiech.
-
W co?
-
Przecież... ach, nie wiem czy powinnam ci mówić. A zresztą! Bo
wiesz, obiecałyśmy sobie, że nie będzie żadnych miłości i
takich tam. Rumia była tak bardzo bita i poniżana przez Daniela, że
uciekła od niego. Mój mnie zdradził z jakąś tępą lalą, a Zee
już nic nie czuła do tego... idioty. Dlatego dziwię się, czemu
tak bardzo zafascynowała się Hazzą.
Zauważyłam,
że chłopak od razu posmutniał.
-
Zero miłości?
-
Mhm - mruknęłam.
W
tej samej chwili podeszła do nas owa kelnerka. Postawiła przed nami
zamówienie patrząc się bacznie na Lou.
-
Coś nie tak? - zapytał wreszcie.
-
Hmm... chyba nie - mruknęła, po czym odeszła.
Rozmawialiśmy
jeszcze dość długo, a żeby się lepiej poznać wypytywaliśmy się
nawzajem różnych informacji.
-
Gdzie i kiedy się urodziłaś? - zapytał.
-
18 listopada 1993 roku w Manchesterze, tam gdzie Zee i Rumia. A ty? -
uśmiechnęłam się.
-
24 grudnia 1991 w Doncaster.
-
Masz 21 lat?! - wykrzyknęłam.
-
Tak, przeszkadza ci to? - zmarkotniał.
-
Nie... chyba nie - wymamrotałam, po czym dodałam - Podaj swoje
pełne imię i nazwisko.
-
Louis William Tomlinson, teraz ty.
-
Margaret Lea Creavit.
-
Lea... piękne imię.
-
Dziękuję Williamie.
-
Przestań - zaśmiał się.
Czas
mijał tak szybko i tak miło, że ani się obejrzeliśmy a było już
ciemno. Do tego padał deszcz. Lou, znaczy William postanowił mnie
odprowadzić.
Wychodząc
z restauracji złapał mnie za rękę. Nie miałam ochoty zaprzeczać,
tak świetnie się przy nim czułam. Miałam takie wrażenie, jakby
nikt nie mógłby mi nic zrobić, póki Louis był przy mnie. To
fascynujące uczucie. W pewnym momencie poczułam jak jego palce
wplatają się w moje. Nadal nie potrafiłam zaprzeczyć, to było
zbyt urocze, a ja najwidoczniej cholernie potrzebowałam miłości
albo przynajmniej troski. Szliśmy przez park wsłuchując się w
swoje słowa, śmiech i nierówny rytm wystukiwany przez deszcz. W
pewnym momencie Louis William przystanął pod wielkim drzewem.
Obróciłam się do niego, a on złapał mnie za drugą rękę.
Staliśmy naprzeciwko siebie śmiejąc się. Miałam mokre włosy i
ubrania, zresztą Lou także. W pewnym momencie położył swoje
dłonie na moich biodrach przyciągając mnie delikatnie lecz
stanowczo do siebie. Któraś część we mnie wrzeszczała z całych
sił, żebym przestała, ale nie potrafiłam. Louis spojrzał mi
głęboko w oczy, po czym zamknął je zbliżając swoją twarz ku
mojej. Ja także zamknęłam powieki czekając na pocałunek. Po
chwili jego ciepłe, mokre wargi dotknęły moich. Poczułam się jak
w niebie. Deszcz przybrał na sile, lecz wtedy miałam go delikatnie
mówiąc - gdzieś. William muskał delikatnie kąciki moich ust
przyprawiając mnie o palpitacje serca. Przyciągnął mnie mocniej
do siebie, zaczął coraz namiętniej całować. Jego dłonie stały
się dwoma wspaniałymi piórkami, które dotykały delikatnie moich
pleców. Miał pełne wargi, które delikatnie całowały mój
podbródek zjeżdżając ku szyi. Stało się - Louis pocałował
mnie w szyję, gdy odchyliłam głowę. Potem wrócił ponownie do
ust. Odwzajemniłam pocałunek pragnąc jego warg, które tym razem
ponownie wróciły do delikatnego muskania. I w pewnym momencie
poczułam, że ta mikro-wrzeszcząca część wygrała. Położyłam
swoje dłonie na jego rękach i odciągnęłam delikatnie. Przestałam
odwzajemniać niebiański pocałunek, więc odsunął się powoli.
Spojrzałam w jego niebieskie oczy.
-
Przepraszam - mruknęłam pod ciężarem sumienia.
Jeszcze
raz spojrzałam w te boskie oczy, po czym odbiegłam od chłopaka
zalewając się łzami. Meg, ty idiotko!
_______________________________________________________
I jest 9 rozdział ^^
Jeśli nie będzie co najmniej 3 komentarzy pod tą częścią nie będzie kolejnej ;/
Q.Q
Coco&Chanel
Boski <33
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D
Nie możeciee ; ( zwariuję, jak nie zobacze dalszego ciągu ; D Rozdziały są boskie ; D Ludzie piszcie komentarze, jak wchodzicei, bo dziewczyny maja masę wyświetleń, a nie piszecie komów ; (
OdpowiedzUsuńZuZa ; )
Booska jesteś ;D
UsuńMam nadzieję że cię posłuchają. ❤
Chanel
HAhaha Dzięki ; ) No też mam nadzieję, bo wasz blog naprawdę na te komentarze zasługuje ; )
Usuń