***
oczami Rumii ***
Leżałam
w pokoju, na swoim ogromniastym łóżku tonąc w zasmarkanych
chusteczkach. Miałam nie płakać... A co tam, przecież i tak nikt
mnie nie widzi. Już dla nikogo nie muszę być piękna. Kontem oka
spojrzałam w lusterko na szafce. Matko kochana... Miałam tak
potargane włosy jak nigdy, zaczerwienioną twarz, spuchnięte oczy z
czerwonymi gałkami, zasmarkany noc, popękane usta.
-
Brawo Rumia - jęknęłam - Wystarczył miesiąc, a ty już
obściskiwałaś się z nieznajomym chłopakiem. Ha! Żeby to był
tylko chłopak, ale nie! Ty musiałaś sobie wybrać piosenkarza
jednego z najsławniejszych, jak nie najsławniejszego zespołu, do
którego wzdychają tysiące nastolatek. Możesz sobie pogratulować
- mówiłam do siebie.
Harry.
Harry Styles.
Wystarczyły
te dwa słowa, a ja już na nowo ryczałam w poduszkę. Świetnie.
Danza
Kuduro! - zawył telefon na szafce. Wyciągnęłam drżącą dłoń,
pociągając głośno nosem.
-
Halo? Rumia? Skarbie, tak się cieszę, że cię słyszę!
Przepraszam, że dzwonię tak późno, naprawdę przepraszam.
Kochanie, odezwij się!- powiedziała jakaś kobieta.
-
Mama?! - wykrzyknęłam siadając nagle na łóżku.
-
A kogo sie spodziewałaś? Chyba nie jakiegoś chłopaka? - jej głos
stał się trochę bardziej poważny. Ale tylko troszkę.
Tak,
mamuś, oczywiście, powiedz jeszcze "No chyba nie jakiegoś
zakichanego jak twój nos, Harrego Stylesa, prawda?". Powiedz
to. Wyduś z siebie. Co mi tam.
-
Nie, jasne, że nie - i nawet nie kłamałam. Bo po co miałby do
mnie dzwonić?
-
To dobrze - odetchnęła z ulgą - Co tam u ciebie, u dziewczyn?
Ładny domek?
-
Tak, fajny. A u nas w porządku - wymamrotałam, czując jak zimny
glut spływa mi z nosa. Nie mogę nawet pociągnąć nosem, bo od
razu mama by się skapnęła. Wyrwałam chusteczkę z opakowania, po
czym wytarłam intruza.
-
Na pewno?
Mamo,
co ty masz czujnik, czy co?!
-
Na pewno - postarałam się nawet zaśmiać.
-
Cieszę się. Przepraszam, że wcześniej nie dzwoniłam, ale Hannah
była chora, a tata... O właśnie! Wiesz, że ciocia Dorothy
rozstała sie z wujkiem...
I
tak dalej, i tak dalej, przez calusieńką godzinę.
-
Ehm, mamuś, przepraszam, ale muszę coś jeszcze załatwić -
wypaliłam wreszcie.
-
No tak, dobrze, to ja już kończę. Całuski! Ucałuj dziewczyny i
pozdrów tego chłopaka - odpowiedziała mi.
-
Jakiego chłopaka? - wyobrażam sobie moją minę, gdy to
powiedziałam.
-
Nie warto płakać, Rumuś. Pozdrowienia od rodzinki. Kochamy was i
tęsknimy! Paa!
Pik,
pik. Rozłączyła się.
Ach
ta mama, zawsze wie, co mi leży na sercu. Zawsze.
***
oczami Zoey ***
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak. Bum. Dwudziesta trzecia. Siedziałam w
salonie na kanapie z laptopem na kolanach.
"One
Direction informacje" - radziłam się wujka Google.
Od
jakiegoś czasu dowiaduję się coraz to nowych faktów o moim
chłopaku i jego zespole. Hej, ale czy to nadal mój chłopak? Czy on
nadal mnie kocha? Czy kiedyś się jeszcze spotkamy? Czy chłopc...
Turning
Tables wypełnił pomieszczenie. Zerknęłam na wyświetlacz Black
Berre'go, który był akurat w moim posiadaniu. N.I.A.L.L. Po raz
setny chyba. A nie, sorki, po raz szósty. Minimalna różnica,
prawda?
Już
wyciągałam rękę, gdy coś we mnie krzyknęło "Zee, głupia,
nie odbieraj. To koniec, pogódź się z tym". A jednak... a
jednak wzięłam telefon do ręki. "Zoey!" - krzyczał głos
w mojej głowie. "Będziesz żałowała!"
-
Pieprz się - warknęłam do tajemniczego gościa w moim ciele.
-
Odbierz, Zee, odb... ZOEY?! - wykrzyknął Niall do telefonu.
-
Nie, święta Teresa - odburknęłam.
-
Zee, skarbie - szeptał dziwnym głosem.
-
Panie Horan, czy pan płacze? - nie mogłam się powstrzymać, by
tego nie powiedzieć.
W
słuchawce rozległ się głośny śmiech chłopaka. Uśmiechnęłam
się pod nosem.
-
A jak mam nie płakać, za panią, panno Poukin? - odparł już
weselszym głosem.
-
Nie wiem, panie Horan, ale lepiej, żeby pan nie płakał. Nie warto.
-
Myli się pani, warto. Jak się kocha, to warto - rzekł.
-
Niall... - szepnęłam.
-
Zoey...
-
Nie mów, że mnie kochasz. Nie utrudniaj mi tego - jęknęłam
powstrzymując gulę w gardle.
-
Jeśli to trudne, to po co wam to? - spytał.
-
Tak będzie lepiej.
-
Dla kogo?
Panie
Horan, to było pytanie poniżej pasa. Ani dla ciebie, ani dla mnie,
ani dla nas. Ale nie wolno mi zmienić decyzji.
-
Dla wszystkich - szepnęłam.
-
Nie prawda. One Direction to nadal wasz Niall, wasz Harry, wasz Liam,
wasz Louis i wasz Zayn. Nic się nie zmienia. A poza tym...
-
Niall - warknęłam. - Daj spokój. Muszę już kończyć.
-
Zee! Zaczekaj! Odpowiedz mi na jedno pytanie!
-
Ale szybko - powiedziałam.
-
Kochasz mnie? - mruknął ze złamanym głosem.
Milczałam.
Serce mi stanęło. Krew buzowała w żyłach, a umysł pracował na
pełnych obrotach.
-
Czy nadal mnie kochasz? - powtórzył.
Nie
wydobyłam z siebie nawet oddechu. Nic. Siedziałam jak jakiś posąg,
do którego mówi się godzinami, a on i tak ci nie odpowie.
-
Zoey, czy wciąż jestem dla ciebie Niallem, który coś dla ciebie
znaczył? Kiedykolwiek? - drążył. Po chwili usłyszałam jak
płacze. Mój Niallek. Mój kochany Horanek płakał łamiąc mi
serce na tysiące Horanowych kawałków.
I
choćbym podjęła decyzję nie powiedziałabym tego. Nie
potrafiłabym. Żaden dźwięk nie przepłynąłby przez gardło.
-
Zee, błagam, powiedz coś - szlochał.
Nagle
usłyszałam głuchy trzask, a po chwili w telefonie rozległ się
smutny głos Stylesa.
-
Zoey, halo? - mówił.
-
Jestem - ha! powiedziałam coś! Wydobyłam z siebie jakiś dźwięk.
Sukces.
-
To dobrze. Zoey, jeśli zależy ci na Niallu, na... Niall, weź
chusteczkę, bo się usmarkałeś... na nas, to przyjdź jutro, w
samo południe, do budki z lodami. Tej, przy której się poznaliśmy.
Dobrze? Nie musisz mówić czy przyjdziesz, powiesz tylko, czy się
zastanowisz.
-
Tak, zastanowię się - szeptałam.
-
Ok, dzięki. A, Zee, jeszcze jedno. Przyjdź sama. Bez dziewczyn.
Cze...
-
Harry! - rzekłam.
-
Tak? - spytał.
-
Ja będę sama, obiecuję, a wy? Będziecie wszyscy razem? Całe...
One Direction? Przyjdźcie wszyscy - jęknęłam.
-
Jak sobie życzysz. Jutro, w południe, budka z lodami. Cześć.
Dum,
dum, dum, dum. Zoey, pogrążasz się. Zamknęłam laptopa, położyłam
się na kanapie, nakryłam się kocem i myślałam. Iść, czy nie
iść. Kochasz, czy nie kochasz. Tęsknisz, czy nie... Tak, kurwa,
tęsknisz jak cholera, mimo że minęło dopiero kilka godzin.
Kochasz go jak nikogo. I pójdziesz tam jutro, choćby cię czołg
przejechał. Pójdziesz.
_______________________________________________________
_______________________________________________________
Jest 10 komentarzy więc jest rozdział 16 :D
Nie powiem, zmęczyłyśmy się czekaniem na nie, ale nie ważne.. :))
JEEEZUU JAK MY WAS KOCHAMY *-*
A kit 10 komów następny... Wiemy, że umiecie komentować <3
Coco&Channel :)
Coco&Channel :)
Huhuuhhuuuh....
OdpowiedzUsuńna... Niall, weź chusteczkę, bo się usmarkałeś...
Hhaahaahaha sikam ze śmichu ;)
A tak poważnie to zajebisty ten wasz blog. ;)..
KOMENTOWAĆ EEEJJJJ!
Olssa
Genialny rozdział jak zwykle! ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Rumie, Zee i chłopaków! ;( Czekam na kolejne! Komentować! ;)
Pozdrawiam Lotti
Fajne ;]
OdpowiedzUsuńCiekawe, po co mają się spotkać ;)
Ale Wy jesteście okropne ;D Się uparły na dziesięciu komentarzach xD A ja mam czekać nie wiadomo ile ;D
No cóż... tak czy siak - poczekam ;]
I zapraszam na mój blog.
Buźka ;* ;*
fajnyyyy
OdpowiedzUsuńŚwieeeeeeeeetny :D
OdpowiedzUsuńdalej... no jeszcze 4 !. ;)
OdpowiedzUsuńBlog świetnyy!
Swietny rozdział ;> ...niech się pogodzą ;* piszecie świetnie.. czekam na nn ;P
OdpowiedzUsuńkocham
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaa uwielbiam. Pogodzić się mająą!
OdpowiedzUsuńOstatni dla mnie ;)... pisać. nie moge sie doczekać
OdpowiedzUsuń