*** oczami Meggi ***
Zabolało.
Stałam jak słup wpatrując się przerażona w Lou. Nie, przecież to niemożliwe. On nie mógłby tak po prostu... tak nagle znaleźć sobie kogoś innego. Nie.
Przyjrzałam się bliżej dziewczynie. Miała brązowe włosy, lekko pofalowane. Brązowe oczy, śniada cera... Eleanor - była dziewczyna Louisa.
- Meg, to nie tak - doszedł mnie błagalny szept chłopaka.
Spuściłam powoli głowę, a oczy zaszły mi łzami. Cofałam się do tyłu, nie mogąc uwierzyć w zaistniałą sytuację.
- Meggi - jęknął nastolatek.
- Więc to tak... - szepnęłam, podnosząc nagle głowę.
- Kochanie, uwierz mi, to nie tak - Lou podszedł do mnie i starał wziąć za ręce.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam cicho, wciąż cofając się do tyłu.
- Ale... - zaczął. Przyjrzałam mu się ostatni raz.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, po czym rzuciłam się schodami.
Przemierzałam schody po dwa, trzy schodki. Byle szybciej, byle od niego. Świat przeobraził się w jedną wielką mgłę przez łzy. Serce rozpadało mi się na tysiące kawałków. Już nic nie ma sensu. Jeśli wcześniej Louis był dla mnie nieosiągalny, to teraz zniknął. Być może na zawsze. Płakałam coraz to głośniej. Uderzyłam drzwi z całej siły, po czym wybiegłam na dwór, przeklinając wszystko. Nie tak to miało wyglądać! Wydobyłam z siebie cichy jęk. Louis, jak mogłeś? Pytam, jak mogłeś?!
Biegłam przed siebie, potrącając przechodniów. Telefon wibrował mi w kieszeni, powodując większe łzy. Nie, Lou, mnie już nie ma. Masz Elkę, pociesz się.
Zatrzymałam się przy krawędzi chodnika, wymachując dłonią na ulicę. Żółta taksówka zatrzymała się tuż przy mnie. Wsiadłam jak najszybciej, po czym skuliłam się na siedzeniu.
- Dokąd? - zapytał taksówkarz, zaglądając przez ramię.
- Do baru. Jakiegokolwiek - wypaliłam, zaciskając oczy.
Auto ruszyło, a ja wyłączyłam telefon. Louis, nasza bajka się skończyła...
*** oczami Lou ***
Odbierz Meggi! Odbierz!
- Przestań, Lou, nie warto - szeptała mi do ucha Eleanor.
Odsunąłem się do kuchni, wzdychając ciężko.
- Na prawdę jest ci przykro z powodu tej małolaty? - spytała mnie, nachylając się nad blatem, przez co dekolt powiększył się jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
- El, daruj sobie - szepnąłem zrezygnowany, ponownie wybierając numer Meggi.
- No ale spójrz na nią! Widziałeś te ubrania? Co ty widzisz w tym dzieciaku? - mruknęła, oglądając sobie paznokcie, niby od niechcenia.
- Nie rozumiem, co ty tu jeszcze robisz - rzuciłem jej wściekłe spojrzenie.
- Jak to co? Próbuję wybić ci z głowy tę smarkulę. Tracisz na nią czas.
- To ty tracisz czas, El. Kocham ją. Tak trudno ci to pojąć? - warknąłem.
Przewróciła oczami, sięgając sobie z lodówki sok.
Przyjrzałem się zdziwiony butelce pomarańczowego napoju, wciąż trzymając przy uchu telefon.
- No co? W końcu jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnęła się, nalewając soku do szklanki.
Położyłem telefon na stole, z trudem opanowując nerwy. Szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny.
- Posłuchaj, Eleanor - cedziłem. - Zerwałem z tobą pół roku temu. Nie przyjaźnimy się, jasne? Między nami nic nie ma! Kocham Meggi, nie możesz tego pojąć?
- Louis, spokojnie, ja tylko chciałam ci powiedzieć, że ona jest przy mnie nikim - odparła lekceważąco.
- Wyjdź - jęknąłem.
Dziewczyna nadal stała, popijając zimny napój.
- Wynoś się stąd! - wykrzyknąłem.
El ostentacyjnie odstawiła szklankę.
- Już idę, ale jakby co, wiesz gdzie mnie szukać - odwróciła się, lecz po chwili dodała:
- Louis, ona jest jeszcze dzieckiem. Nie trać na nią czasu.
I wyszła, a ja miałem ochotę zrzucić ją z wieży Eiffla. Tępa bitch.
*** oczami Harrego ***
Za oknami zapadał zmierzch. Londyn w mozolnym tempie zasypiał, uciszając ciemnością zbyt ruchliwe miejsca. Mój najlepszy przyjaciel siedział naprzeciwko mnie, przyglądając się Księżycowi.
- Louis, co się stało? - zapytałem.
- Nic - odparł wymijająco.
- Przecież widzę.
- Na prawdę chcesz tego słuchać? - spytał.
Pokiwałem głową, poprawiając się w fotelu.
- Była u mnie Eleanor - widząc moją minę, szybko kontynuował. - Chciała namówić mnie do powrotu do niej. Oczywiście, nie zgadzałem się. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć i zastałem Meggi - w tym momencie westchnął ciężko, spuszczając głowę. - Zauważyła El i tę jej krótką, obcisłą, czerwoną sukienkę z ogromnym dekoltem. Zapewne myślała, że znalazłem już sobie inną. Chciałem jej to wytłumaczyć, ale powiedziała, żebym jej nie dotykał i ją zostawił. Potem rozpłakała się i zbiegła po schodach. Pobiegłem za nią, ale ona już odjeżdżała taksówką. Eleanor chciała wmówić mi, że tracę czas na Meggi. Wyrzuciłem ją z domu.
Siedziałem oniemiały na fotelu.
- Harry, co ja mam zrobić? - zapytał mnie Louis, przytłaczając wzrokiem.
- Nic, chyba już nic - szepnąłem.
___________________________________________________________________________________
Chcieliście krótkie? To macie :D
teraz nie będzie limitu komentarzy ^^ Tylko Błaaagamy nie piszcie że tracimy czytelników... Przecież nie dodamy nowego rozdziału jak w poprzednim napisałyśmy "10 kom=nowy rozdział" Już nie będziemy tak pisać. :) Ale komentujcie, ta chwilka jest dla nas wieeelką motywacją :*
Coco&Channel ;*
Ok Ok ;)... Nie będziemy :D
OdpowiedzUsuńAle szok dla mnie: paczę a tu nowy rozdział lecę na dół a tu 7 kom. myśle co się stało....:D
A do rozdziału:
Czaddd.... ale dramacik :D... Fajniee. Nie mogę się doczekać następnego. I motywuje was tym komentarzem ;. oby tak dalej.
Świetny rozdział ^^ Biedna Meggi ;/ Mam nadzieje że do sb wrócą xd Co za dramacik ;D Czekam na kolejny ;** Pozdro ;>
OdpowiedzUsuńHej! Chciałabym Cię zaprosić na kolejny rozdział, który pojawił się na moim blogu. Mam nadzieję, że przeczytasz oraz skomentujesz (: +Przepraszam za spam ale chyba jak każdy chcę wypromować mojego bloga (: --> http://justpretendingthatwerecool.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ;)) Czekam na kolejne! P.S. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży! :)pozdrowionka xx
OdpowiedzUsuń