*** oczami Lou ***
Meg zerwała się z łóżka, po czym zaczęła biec w moją stronę. Złapałem ją w talii obejmując niczym pluszową zabawkę.
-Louis, ja tak nie chcę - załkała, przytulając mnie.
Głaskałem ją po głowie, starając się powstrzymać moje serce od pęknięcia na pół.
- Nie płacz, ćśś, ona nie jest tego warta, już Meg, spokojnie... - szeptałem.
- Jest reszta? - doszedł mnie głos Rumii.
- Na dole - odparłem szybko, sadzając moją dziewczynę na łóżku i nie przestając pocieszać.
Dziewczyn zeszły na dół, a ja zostałem sam na sam z zapłakaną blondynką.
- Meggi. Nie płacz. El nie jest tego warta - powtarzałem.
- Kochasz ją? - zapytała nagle.
Odsunąłem dłonie od jej twarzy, wbijając wzrok w podłogę. Moje serce nie wytrzymało i rozsypało się na miliardy części raniąc wszystko co do tej pory chowało się pod kołdrą tajemnicy. Wstałem powoli, starając się opanować wspomnienia swobodnie galopujące po moich uczuciach. Podszedłem do ściany ciężkim krokiem, po czym uderzyłem w nią pięścią.
- Eleanor to zamknięty rozdział - warknąłem.
- Louis, porozmawiajmy o tym - usłyszałem jej cichy, wilgotny głos.
- Nie mamy o czym - odszepnąłem.
- Mamy! Lou, proszę cię, jest tyle spraw do wyjaśnienia.
- Na przykład moja miłość do El? - burknąłem z sarkazmem, trzymając twarz przy chłodnej ścianie.
- Na przykład.
Odwróciłem się przerażony. Powiedziała to. Z jej ust wypłynęły te raniące słowa. Niemożliwe. Meggi? Moja Meg może tak ranić?
Wbiłem wzrok w dziewczynę, która nerwowo bawiła się palcami.
- Lou, jeśli ty nadal coś do niej czujesz, to nie będę... to nie będę stawała ci na przeszkodzie do szczęścia - wychrypiała, odwracając twarz.
- Co ty wygadujesz? - zatkało mnie.
Kolejny rozsyp mojego serca, pogłębił dopiero co utworzone rany. Gdzie moja Meggi? Szczęśliwa, pewna mojej miłości do niej piękność dająca mi tyle radości? Kiedy zamieniono ją na zimną, zakompleksioną blondynkę? Kto tego dokonał?
- To co myślę - rzekła zimno.
Wprost słyszałem krzyk moich myśli, które wypalały wszelkie wspomnienia z "dawną" Meggi. Może pomyliłem domy? Może to zupełnie inna dziewczyna? Inna historia, do której ja nie pasuję?
- Ty... ty uważasz, że ja ją... - jąkałem się, jednak chwilkę po tym coś we mnie pękło i wybuchnąłem na cały pokój – Zwariowałaś! Oszalałaś do reszty! Ja i El?! Powaliło cię?!
- Louis, nie krzycz – powiedziała ciężkim tonem.
Prychnąłem, ponownie odwracając się do ściany.
- Ja tylko sugeruję – dodała.
- To na przyszłość nie sugeruj – odburknąłem wściekły.
- Uspokój się! Powiedziałam, co myślałam! - wykrzyknęła stając za mną.
- Ale ty źle myślisz! - odwróciłem się do niej, czując, że wzbiera we mnie coraz większy gniew.
Dzieliło nas kilka centymetrów. Brutalnych, strasznych centymetrów, które wydawały się niczym przepaść. Była ona ciemna i bezpowrotna. Tak, bezpowrotna – to, co właśnie straciliśmy nie wróci w całości.
- Nie rozumiesz mnie – wycedziła przez zęby.
Widziałem każdy ruch jej twarzy. Każde minimalne drgnięcie. Z jej oczu zionął chłód i gniew. Dwie niebieskie źrenice zamieniły się w lód nie do stopienia. Nie przebrnę przez to, nie dotrę do dawnej Meg – myślałem. Ta „dawna” nigdy nie powiedziałaby tak raniących i przykrych słów. Nigdy.
- Nie chcesz zrozumieć – powtórzyła lodowatym tonem.
Zadrżała jej broda. Czyżby potrafiła płakać? Czy to właśnie łzy zniszczą zbyt chłodne źrenice, by je przebrnąć? Tak? W takim razie płacz. Teraz, tu, ze mną. Płacz.
- Meg, to nie tak – wyrzuciłem z siebie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy.
- A jak? Nie chcesz mi niczego wytłumaczyć. Nie chcesz rozmawiać., Lou – odparła szeptem.
Kolejne drżenie jej brody potwierdziło się łzawą mgłą w jej oczach.
- Nie płacz – szepnąłem.
Z trudem, z oporem, z wyrzutami, ale jednak zrobiłem to – delikatnie dotknąłem jej talii, przysuwając do siebie. Wtuliła się jak dawniej. Wróciła, wróciła moja Meggi. Kochana, dobra, najpiękniejsza Meggi.
- Można to uznać za pierwszą poważną kłótnię w naszym związku? - wyszeptałem jej do ucha.
- Można – odparła. Kątem oka dostrzegłem, jak się uśmiecha.
Przytulałem ją jeszcze kilka minut. Chciałem napawać się jej zapachem, obecnością, całą jej osobą. Pragnąłem nigdy nie wypuszczać jej z rąk. Złożyć obietnicę wierności, miłości i oddania. Miałem wrażenie, że jeśli teraz odsunę się od niej, to wpadnie ona w ciemną przepaść, którą stworzy moja obojętność. Dlatego też obejmowałem ją jak najdłużej. Tuliłem. Przytulałem. Możecie nazwać to jak chcecie. I możecie myśleć, że wyolbrzymiam ten gest, który nie jest tak naprawdę niczym wielkim, ale wtedy ja pomyślę, że nie wiecie, o czym mówicie...
___________________________________________________________________________________
No to mamy 22 :')
Pierwsza poważna kłótnia Megg i Lou :<
+ Przykro patrzeć na 2 komentarze pod rozdziałem 21 ;(
Ale Baaardzo dziękujemy : Gośce i Zaczarowanej i wielu innym, którzy skomentowali chociaż raz :D Wszystkim którzy chociaż weszli i przeczytali jakiś rozdział :)
Kochamy was :*
Coco&Channel Q.Q
Albo jest taki krótki albo tak przyjemnie i szybko się go czyta...
OdpowiedzUsuńZajefajny rozdział!!!!
http://from-hatred-to-love.blogspot.com/
Bardzo przyjemny rozdział - trzeba przyznać.
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się, jak opisujesz sytuację w głowie Louisa. Ładnie urozmaicasz tekst różnorodnymi środkami stylistycznymi, dzięki czemu jest bardziej czytelny i przyjemniej się go czyta.
Z niecierpliwością czekam na kolejny świetny rozdział. Mam nadzieję, że równie dopracowany jak i ten ;)
Pozdrawiam!
`Patrycja ;3
Tu nie pisze tylko 1 osoba xd Tu są 2 osoby ^^
UsuńPozdrawiamy :)
oo. wzruszyłam się ^^ to naprawdę przykre że mieli swoją pierwszą sprzeczkę o El a;e cóż ;D Trudno się mówi xd Oo. to takie miłe że jesteście mi wdzięczne za koma i przeczytanie rozdziału ;] Widzę że dalej nie wiecie kim jestem a więc wam powiem jestem. Weronika chyba dalej nie muszę mówić nieprawdaż Olu i Nataszo?
OdpowiedzUsuńHahah Zaczarowana to Weronika O.o Mówi się super co nie? :D
UsuńHahah wygląda no to że tak xd ;D
Usuń