Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 25

*** oczami Zoey ***
Okropny ból głowy rozsadzał mi głowę. Jakby coś w niej wybuchało i dudniło. Do tego te ohydne mdłości... Uh, czemu akurat ja?! Czemu akurat teraz muszę mieć kaca?
- Jak się czujesz? - zapytała Rumia, podając mi szklankę wody.
- Jak skacowana nastolatka - odparłam z uśmiechem.
- Nie dziwię się. Wczoraj wypiłaś tyle, że huhu - zagwizdała.
- Aj! Ciszej! Głowa mi pęka - jęknęłam.
Rudowłosa wrzuciła do wody białą pastylkę, która natychmiastowo zaczęła się rozpuszczać.
- Żyć mi się odechciewa - mruknęłam.
- Już przestań. Masz nauczkę. Nie pij tyle na przyszłość, bo jak widać masz słabą głowę - zaśmiała się Rumia.
- Tak, tak, a teraz ciszej.
- Zeoy, co myślisz o wyjeździe Meggi? - spytała Rumia, odwracając głowę.
- Że to jej decyzja i jest dorosła. Rumia, musisz się pogodzić, że nie zawsze będziemy przyjaciółkami.
- Ale... - zaczęła. - Nie wydaje ci się, że podjęła słuszną, dojrzałą decyzję?
- Ty chyba nie chcesz... - burknęłam, patrząc na nią z ukosa.
- Nie wiem. Ja już nic nie wiem, Zee. To dobry pomysł. Przecież kocham Harrego jak nikogo. Meg potrafiła wybrać między rodziną, a Lou. Ja chyba też potrafię – szeptała, trzymając twarz w dłoniach.
- Ale boisz się własnej decyzji, prawda? - spytałam ją.
- Dokładnie.
- Rumia, jeśli ty i Meggi zostaniecie, ja także. Przecież nie wyjadę tak po prostu, udając, że nie interesuje mnie nasza przyjaźń.
- Serio? - spojrzała na mnie wzruszona.
- Serio – posłałam jej uśmiech.
- To świetnie! - wykrzyknęła.
- Rumia... - warknęłam, łapiąc się za głowę.
- Ok, już jestem ciszej. Zoey, a może lepiej będzie, jeśli wyjdę na jakiś czas?
- Jeśli możesz - szepnęłam, po czym wypiłam całą szklankę jednym łyczkiem. Fuj, obrzydlistwo.
- Jasne, nie ma sprawy. Będę za dwie, trzy godziny. Trzymaj się!
Rumia wyszła, trzaskając drzwiami, na co ja krzyknęłam tylko:
- CISZEJ!
Położyłam się na kanapie, przykrywając kołdrą. Nigdy więcej takiej ilości alkoholu. Nigdy!

Natrętny dzwonek do drzwi zbudził mnie brutalnie. Rozejrzałam się zaspana po salonie. Gdzie dziewczyny? Ach, jasne, Meggi po tym telefonie do mamy ubrała się i wyszła, a Rumia rzuciła się chyba na promocje. Drrryń! Drrryń!
- Idę, idę - mruczałam pod nosem, owijając się kocem.
Zerknęłam przez szybkę, kto śmie zakłócać moje cierpienia. Horan, kurde.
Otworzyłam drzwi, czując nasilający się ból głowy.
- Zee! Kochanie! - wykrzyknął tuląc mnie.
Odsunęłam się nagle.
- Niall, ciszej, błagam - burknęłam, kładąc się znowu na kanapie.
- Co się stało, Zoey? - zapytał przerażony, siadając na fotelu naprzeciw mnie.
- Nic. To tylko kac - jęknęłam. Chyba zaraz zwymiotuję!
- Kac? Moja Zoey się upiła? Nie podejrzewałem cię o to - zaśmiał się głośno.
- Niall! BŁAGAM - warknęłam.
- Och, tak, przepraszam - skrzywił się. - Chyba przyszedłem nie w porę.
- To ja cię przepraszam. Jestem poddenerwowana. Nie idź.
- Jak chcesz. Jest Meg? - spytał ożywiony.
- Nie, wyszła na mias... - i właśnie w tym momencie drzwi do domu otworzyły się.
Meggi ściągnęła obcasy, po czym pobiegła od razu na górę, nawet na mnie nie patrząc.
- To chyba nie najlepszy moment... - mruknął blondyn.
Przyjrzałam mu się zaciekawiona.
- Na co? - wydusiłam. Uh, litości.
- Potem ci opowiem - cmoknął mnie w czoło. - A teraz pójdę do Meggi.
- Ta, jasne, idź. Zostaw skacowaną dziewczynę, która umiera powolnie i boleśnie - jęknęłam nakrywając głowę poduszką.
- Haha, nie umierasz, skarbie. Odpokutowujesz winy - zaśmiał się, biegnąc po schodach na górę.
Zacisnęłam oczy, nie wytrzymując z bólu. Niech Szanowny Pan Bóg ześle na mnie cudowne nieczucie, co? Ten jeden, jedyny raz...


*** oczami Meggi ***
Leżałam na łóżku z twarzą w poduszce. Myśli biły się z rozsądkiem. Niestety głupota wygrywała. Sięgnęłam po telefon, wybrałam najśliczniejszy numer na świecie, po czym zaczęłam pisać SMS.

"Lou, kochanie. Nie bój się, nie wyjeżdżam do Manchesteru. Zostaję w Londynie. Nie wiem, czy na zawsze, ale do końca tego roku na pewno. Kocham Cię. Meggi."Wyślij. I zgiń.
A jeśli już mu się odwidziało? Jeżeli zaczął szukać nowej dziewczyny? Przecież tyle dziewczyn by go chciało! Niejedna dziewczyna dałaby wszystko, żeby z nim być. Ha, żeby chociaż mieć jego autograf. Louis może przebierać w dziewczynach, jak w rękawiczkach. Więc czemu wybrał mnie? Co we mnie jest takiego, że akurat na mnie padło? Nic.
Puk, puk.
NIE MA MNIE! Żadna Meggi Creavit nie istaniała, nie istnieje i istnieć nie będzie. Kimkolwiek jesteś - odejdź dobry człowieku, nim doznasz złości nieistniejącej Meg.
Puk, puk.
Udsfhbjnedsf! Spadać na drzewo.
Puk, puk, puk.
No dobra, idę. Już idę.
Otworzyłam drzwi, przewracając oczami. Zaskoczenie było tak silne, że porównywalne z dostaniem w twarz.
- Niall? - szepnęłam.
- A znasz innego tak przystojnego blondyna? - zaśmiał się.
- Nie, jasne, że nie. Wchodź - zaprosiłam go gestem, uśmiechnięta.
Chłopak od razu rzucił się na krzesło obrotowe, które zakręciło się z szaleńczą prędkością.
Niall odpychał się nogą, od podłogi, krzycząc na cały pokój. Dzieciak. Kochany dzieciak, haha.
W końcu blondyn zatrzymał się stanowczo, wbijając wzrok w coś na szafce. Zmarszczył brwi, wytężając się ze wszystkich sił. Powędrowałam za jego wzrokiem. No tak, pączki.
- Mogę jednego? - zawołał z dziką radością.
- Bierz ile chcesz - zaśmiałam się.
Horan dopadł jedzenie z miną dziecka, które właśnie dostaje prezent. Usiadł z powrotem na krześle, zanurzając zęby w pączku.
- Dobra, Meg, musimy pogadać - powiedział bez uśmiechu. - Ale tak zupełnie na poważnie. Jak dorośli.
- Rozumiem, Niall - odparłam równie "dorośle", siadając na łóżku.
Chłopak zrobił jeszcze jeden kęs, po czym zaczął mówić i przeżuwać naraz.
- Więc... doszły mnie słuchy, że wyjeżdżacie. Myślałem, znaczy myśleliśmy, że wy to już tak na zawsze w Londynie.
- No tak, ale najwidoczniej nie wiesz wszystkiego. Nie "wyjeżdżamy" tylko...
- Hej, dorosłemu się nie przerywa - burknął, wpychając sobie do buzi ostatni kawałek pączka.
- Jasne, mów - uśmiechnęłam się szeroko, krzyżując nogi na łóżku.
- Manchester aż tak was wzywa? Dobra, rozumiem, rodzina rodziną, ale przecież my też jeste... ej, mogę jeszcze jednego? - spytał nagle z miną kopniętego kotka.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Mówiłam "bierz ile chcesz".
- To wezmę dwa, tak na zapas. Rozumiesz.
- No tak, tak, rozumiem - zaśmiałam się.
Wstał, złapał dwa pączki z czekoladową polewą, po czym ponownie zasiadł na krześle. Dwa obroty i znów "powaga".
- Kontynuując - powiedział, na powrót jedząc i mówiąc naraz. - My też jesteśmy dla was ważni. Nie wątpię. Więc może byście tak zostały tutaj na dłużej, co? Zrozum, Meg, rozpacz przyjaciół jest moją rozpaczą. Chyba nie chcesz zabić uczuć Harrego, Louisa i oczywiście moich?
- Nie, Niall, nie chcę, dlatego też...
- Ale to było pytanie retoryczne, Meg. Nie przerywaj - skarcił mnie wzrokiem. Podniosłam ręce, jak przy poddawaniu się. - Ja nie chcę, żebyście wyjeżdżały. Jesteście dla nas jak kwiatki, słoneczka, serduszka, pączuszki, motylki i tak dalej... co do pączków, to na prawdę pyszne. Świetny wybór. Ale skupmy się - zaczynały boleć mnie policzki od powstrzymywania się od śmiechu. - Nie pozwolimy wam wyjechać. O nie, nie.
- ALE NIALL! - zawołałam ze śmiechem. - Ja nie wyjeżdżam.
Chłopak zatrzymał rękę z pączkiem w pół drogi. Przyjrzał mi się zdziwiony.
- Co powiedziałaś? - zapytał z niedowierzaniem.
- Nie wyjeżdżam - posłałam głodomorowi ciepły uśmiech.
- Serio?... To po co ja przygotowywałem taką mowę, jeśli nie wyjeżdżacie?! ALE SUPER! Będę mógł być z moją kochaną, najukochańszą Zee! Nie obrażając cię, oczywiście, ale ona jest najukochańsza - paplał szybko, kręcąc się ze szczęścia na krześle.
- Niall, źle zrozumiałeś. Ja nie wyjeżdżam. JA. Rumia i Zoey jadą z powrotem do Manchesteru - tym razem naprawdę poważnie mu się przyjrzałam.
Krzesło zatrzymało się, a pączki tragicznym gestem znalazły się na biurku.
- Jak to? - spytał smutno.
- Normalnie. Ja zostaję, one jadą.
- Meggi, ale... przecież... cholera - burknął.
Spuścił głowę, zagryzając nerwowo wargę. Minimalne drżenie ciała blondyna dawało jeden rozkaz mojemu umysłowi. Podniosłam się szybko, zeskoczyłam z łóżka i już stałam, obejmując Nialla.
- Hej, Nialler, nie płacz - szeptałam.
- Pierwszy raz pokochałem kogoś tak, jak Zoey. Pierwszy. Nie pozwolę tego zniszczyć - mruknął.
Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Louis.
- Niall... - powiedziałam cicho. - Będzie dobrze.
Odsunęłam się od chłopaka, posyłając uśmiech Lou.
- Co tu się dzieje? - zawołał, obejmując mnie od tyłu.
- Niall. Zoey. Wyjazd - jęknęłam, kołysana w ramionach Tommo.
- Ej, stary, wiem co przeżywałeś - powiedział Lou, podchodząc do blondyna. - Ale nic nie jest jeszcze przesądzone. Zobaczysz, będzie dobrze.
- Meg też tak mówiła - burknął Horan.
- No widzisz! Każdy tak myśli! - krzyknął Louis.
- Głośniej to już się nie da? - zawołała Zoey, stojąc w progu z kocem na ramionach.
- Przepraszam, kochanie - szepnął Niall, tuląc ją. - My idziemy na dół. Porozmawiać.
- Tak, jasne, idźcie - uśmiechnęłam się do niego. - Ej, Niall, chciałbyś może pączka?
Chłopak odwrócił się, posłał mi wyzywające spojrzenie i chwycił trzy ostatnie pączki z talerzyka.
- Dwa dla mnie, jeden dla Zee, rozu... - zaczął.
- Rozumiem, Niall, rozumiem. Idź już - zachichotałam.
Drzwi zamknęły się, a w pokoju zostałam tylko ja i Louis.
- Jesteś pewna? - zapytał.
Nie musiał mi tłumaczyć sensu pytania. Rozumiałam go tak, jak Niall swój głód, głodomor kochany. Zagryzłam wargę, wtulając się w chłopaka.
- Tak, Louis. Jestem pewna. Zresztą, nie ma już odwrotu - odparłam cicho, wdychając jego zapach z wielką ulgą. Żadnego rozstania. Już jest mój.
- Jak to nie ma odwrotu? - spytał, całując mnie w czubek głowy.
- Powiedziałam mamie.
- A co ona na to? - widziałam jego zdenerwowanie w oczach.
- Wściekła się. Raczej tam nie pojadę. Nie w najbliższym czasie - w moim oczach pojawiły się łzy. Dopiero teraz dotarło do mnie, że być może nie zobaczę mamy aż do Świąt. Chociaż... czy na Boże Narodzenie pojadę do Manchesteru? Będę się tam czuła dziwnie. Jakaś krępacja i wstyd budził się we mnie, na myśl o powrocie. Przez dziesięć ostatnich lat zapewniałam mamę, że kocham ją nad życie. Nikogo nie kochałam tak jak jej, nawet mojego eks. Do czasu poznania Louisa. Czy potrafiłabym jej to powiedzieć? Mogłabym wyznać jej prosto w oczy, że miejsce największej miłości zajęła gwiazda, piosenkarz? Nie zrozumiałaby mnie. O to mogę się założyć.
- Kochanie, będzie dobrze. Ważne, że jesteśmy razem. Nic nas nie rozłączy - szepnął. Jego usta zatopiły się w moich. Po chwili spojrzałam mu prosto w oczy.
- Obiecujesz, że zawsze będziesz przy mnie? Mimo wszystko? Mimo problemów, niespodzianek i kłopotów będziesz mnie kochał? Obiecujesz?
- Obiecuję - odparł, przytulając mnie mocniej. Louis, żebyś ty wiedział, jak ja cię kocham... - pomyślałam.

__________________________________________________________________________________________
Miałyśmy być surowsze, ale nie mogłyśmy się doczekać aż to wstawimy ;3 
Rozdziałów jest kilka do przodu więc starajcie się. Możecie to zrobić komentując :]
                                            CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Coco&Channel ;*

8 komentarzy:

  1. Hej! Czekam na następne rozdziały! Cudny blog. Wciągną mnie na maksa! Dodawajcie szybo następne rozdziały bo nie mogę się doczekać!♥
    Gasia♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Macie zajebiste opowiadanie! Nie wiem czemu tak mało osób komentuje, b jest naprawdę świetne! Jak chcecie to mogę je polecić na moim blogu ;D
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału! Horanek <33

    http://lamy-ninja.blogspot.com/
    i
    http://from-hatred-to-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste opowiadanie ! dzisiaj w nocy przeczytałam i muszę stwierdzić że jest naprawde dobre :D życzę weny o czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, ale weny jak na razie nam nie brakuje :) Codziennie piszemy po 1-2 rozdziały, a planów na kolejne jest, że huhu :D

      Usuń
  4. Serio wciągającee. *_* Dziękii Coco za linka. :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciągający blog, dzięki za link
    ROZDZIAŁ SUPER CZEKAM NA NASTĘPNY <3
    moje tt : @LWWY_paulina_1D :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ;D Mnie też to dziwi że ludzie nie komentują skoro to jest taki super blog ;D no i opowiadanie też ^^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na bloga mojej koleżanki http://forever-young-1d.blogspot.com/ mam nadzieję że przeczytasz i zostawisz komentarz :)

    OdpowiedzUsuń