Ciepłe kakao rozpływało się po moim ciele, przyprawiając o uczucie błogości. Leżałem pod kocem, oglądałem jakieś banały w TV i podśpiewywałem sobie "C'mon C'mon" z nowej płyty. Lubię takie chwile. Może dlatego, że bardzo rzadko się zdarzają? Tak, na pewno dlatego. Nie chcę, aby to źle zabrzmiało, ale znani ludzie rzadko mogą sobie pozwolić na takie luksusy, jak leżenie na kanapie i oglądanie telewizji. Cieszyłem się więc, jak dziecko (pomińmy fakt, że wiele osób uważa mnie za dziecko) mogąc wylegiwać się niczym młody bóg.
Ale mój spokój zakłócił ktoś najmniej spodziewany. Tommo.
- Hej, Lou! - zawołałem, przełączając na MTV.
- Pieprz się - warknął, wchodząc do naszego pokoju i trzaskając drzwiami.
O cholera. Louis przeklął (i to na mnie!) po powrocie od dziewczyn. Niedobrze. Wręcz okropnie. Odłożyłem kakao na stoliczek, a koc rzuciłem gdziekolwiek, rzucając się do naszego pokoju.
Louis siedział na parapecie, rzucają piłeczką kauczukową o ścianę. Był wściekły. Strasznie wściekły.
- Ej, co się stało? - zapytałem, siadając na swoim łóżku, gdyż było bliżej parapetu.
- Nic. Nie chcę rozmawiać - powiedział ostro, wyrzucając piłeczkę w róg pomieszczenia.
- Dobra, opowiadaj - usiadłem wygodniej wiedząc, że mój przyjaciel zaraz pęknie i powie mi wszystko, nie oszczędzając szczegółów.
- Nie chcę rozmawiać, nie dociera?! - krzyknął.
Zamurowało
- Lou, jestem twoim przyjacielem. Najlepszym. Chcę wiedzieć, co się stało - rzekłem poważnie.
Chłopak odwrócił twarz do okna. Widok był śliczny. Londyn, godzina szesnasta dwanaście, ruchliwe ulice i ogromne budynki.
- Meggi jest w ciąży. Będę ojcem - mruknął poważnie, lecz za chwilę prychnął - Już nim jestem.
Przyjrzałem mu się. Nie żartował. Odchylił tylko głowę, wzdychając ciężko.
- Za wszystko obwiniłem ją. Zacząłem krzyczeć, że zniszczyła mi karierę i reputację. Chciałem jej wmówić, że żadnego dziecka nie ma.
- A ona? - wydusiłem, nie mogąc się otrząsnąć. Co jak co, ale tego się nie spodziewałem.
- "Mówisz tak, jakby to była jedynie moja wina, że jestem w ciąży" albo coś w tym stylu. Nie chcę dziecka. Nie teraz. Nie tak - jęknął.
- Co ty gadasz?! Louis! Jak mogłeś wszystko zrzucić na nią? Cholera, sama sobie tego dziecka nie zrobiła! Zniszczyła ci karierę? Naprawdę stawiasz pieniądze i rodzinę na jednej szali? Jak możesz nie chcieć tego dziecka... Meggi to idealna dziewczyna. Śliczna, mądra, zabawna. Będziesz miał córkę. Małą kopię Meg. Blondyneczkę o niebieskich oczach. Albo syna. Lou! Będziesz grał z nim w piłkę, uczył go śpiewać! Boże, zawsze marzyłem o córce! A ty masz to na wyciągnięcie ręki. Wiem, że to, co teraz powiem bardzo cię zaboli, ale daję ci tylko przykład. Na którejś imprezie powiedziałeś, że chciałbyś mieć dziecko z Eleanor. Ona nie była ciebie warta. Zwykła szuja i tyle. Ale Meggi nie jest taka. To ideał! Myślisz, że ona nie ma uczuć? Że przez palce patrzy na to, że w wieku osiemnastu lat zostanie matką? Jasna cholera, wczuj się w jej sytuację. Myślała, że ją wesprzesz. Że będziesz przy niej i powiesz, że będziesz dobrze. A ty jeszcze ją zjechałeś. Zastanawiam się, jak ona się teraz czuje! Na twoim miejscu poszedłbym tam... - paplałem.
- Nie jesteś na moim miejscu, więc daruj sobie te mądrości - przerwał mi nagle, po czym wyszedł z pokoju. Tak nagle, po prostu przerwał mi i odszedł. Nie poznaję go.
*** 13 tygodni później - oczami Meggi ***
14 listopad. 7:30.
Rejestruję tak każdy dzień. Zapisuję każde odczucia i przeżycia. Minęły prawie trzy miesiące, a ON odezwał się tylko raz. Napisał krótkiego SMS'a "Przepraszam". Nie wiem, o co MU chodziło. Jaki sens ma to krótkie słowo? Chociaż nie, wróć - teraz już nic nie ma sensu.
Minął długi czas. Wiele się zmieniło.
1. Zaokrąglił mi się brzuszek, minimalnie, ale jednak. Lubię na niego patrzeć, dotykać go, mówić. Wiem, że dziecko jeszcze mnie nie słyszy, ale w ten sposób pocieszam chyba samą siebie.
2. Zoey jakoś przetrwała wiadomość o ciąży. Nawet czasem okazuje zainteresowanie. Rumia zaś jest istnym skarbem. Pomaga mi we wszystkim.
3. Chłopcy dość często u nas bywają (oczywiście bez NIEGO). Interesują się ciążą, mną, moim zdrowiem, chociaż nie narzekam. Oprócz rzadkich zawrotów głowy i senności jest dobrze. Najbardziej - o dziwo - pomaga mi Niall. Jest zafascynowany tym wszystkim.
4. W szkole jeszcze nic nie zauważyli. W sumie, to na razie nie mieli powodów.
Właśnie idę do szkoły i bazgrzę w tym nędznym notesiku. Cholera, po co ja jeszcze jestem w tym Londynie? Powinnam wrócić do Manchesteru, przeprosić rodzinę i zawiadomić o ciąży. Pewnie po pewnym czasie zrozumieliby wszystko i mi wybaczyli. Co mnie tu jeszcze trzyma? W sumie to nic. A nie – dziewczyny.
Pchnęłam
- Hej, wszystko dobrze? - jasnowłosy chłopak, złapał mnie pod rękę.
- Tak, zaraz mi przejdzie - westchnęłam, zaciskając po chwili zęby.
- Nie wydaje mi się - rzekł, odbierając ode mnie ciężkie książki.
- Dam radę, już mniej boli - odpowiedziałam. Ból ustawał powoli, mozolnie, a chwilę później mogłam się już wyprostować. Oddychałam głośno i ciężko. Nie wiem, co się stało. Może coś z dzieckiem nie tak... Nie mam pojęcia.
- Już ok, dzięki - wysiliłam się na uśmiech, odbierając książki od chłopaka. Nie był blondynem, ani też szatynem. Kolor jego włosów był hipnotyzujący. Karmelowy. Idealne określenie. Miał takie dziwne oczy. Także nie do określenia. Jasne, z połyskiem, wybuchającymi iskierkami. Był opalony, postawny. Przystojniak, jednym słowem.
- Jestem David - posłał mi uśmiech, idąc obok mnie korytarzem.
- Meggi - odparłam, podziwiając urodę chłopaka.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - arogancki wyraz twarzy był wprost uroczy.
- Ja ciebie też nie. Do której klasy chodzisz? - zapytałam, odgarniając kosmyk z twarzy.
- IIIb, a ty?
- IIIa.
- Chodzisz do klasy z Emily? - zapytał.
- To taka wysoka, czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach?
- Tak, właśnie ta.
- Więc chodzę do klasy z Emily - uśmiechnęłam się.
- Jest bardzo fajna. Kolegujecie się? - spytał.
- Nie, nie. Na wszystkich przedmiotach siedzę sama - odwróciłam wzrok.
- Czemu? - czyżby nutka troski? Nie, skąd.
- Tak jakoś wyszło - rzuciłam pierwszą odpowiedź, jaka przyszła mi do głowy. Ja po prostu nie chciałam siedzieć z kimś. Chciałam trochę samotności.
Zatrzyma
- Dasz mi swój numer? - zapytał wprost.
Zrobiłam wielkie oczy, chrząkając co chwila.
- Jesteś bardzo śmiały - jęknęłam. Hej, gdzie moja buntowniczość? No tak, odeszła razem z NIM...
- Jak widać - zaśmiał się.
Podałam Davidowi mój numer, pożegnałam się i weszłam do sali. Za dziesięć minut zaczynały się zajęcia. W szkole pojawiało się coraz więcej uczniów, a niejaki David zginął z tłumie. Szkoda, jego oczy były naprawdę hipnotyzujące...
_______________________________________________________]
Rozkręca się akcja :D
hjnkfhjnekdosifuyhednjm 5k wyświetleń? o.o Dziękujemy wszystkim, którzy tutaj wchodzą, czytają i komentują :3
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba :)
Cza pisać, że tak :D
Coś mało organizacyjnych rzeczy, ale na razie damy Wam spokój :D
Dobranoc ;*
Coco&Channel
O.o Kim do cholery jest David? Okey ale w sumie fajnie że zaczęła żyć na nowo po tym jak on ją potraktował -,- uu.. akcja się rozkręca xd Nie mogę się doczekać następnego rozdziału xd *.*
OdpowiedzUsuńS
OdpowiedzUsuńU
P
E
R
!!!
To jeden z moich ulubionych blogów i nie mogę uwierzyć że to już 29 rozdział ale czekam na dalszy ciąg, a przy okazji przepraszam że ostatnio nie dawałam komentarzy ale nie miałam czasu nawet włączyć laptopa oczywiście zaległości już nadrobiłam :) i mam jeszcze jedną prośbę chciała bym żebyście informowały mnie o nowych rozdziałach na tt : @LWWY_paulina_1D
;*
Uuu, akcja się rozkręcaa. ;D:D Kocham mocno ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następnyy ;3
Jak zwykle genialny! xx
OdpowiedzUsuńJeżeli się nie mylę to Harry na samym początku nucił C'mon :D ( aż przypomniała mi się informatyka :D). Strasznie mi szkoda Meg ;c , ale mam nadzieje, że w jak najszybszym czasie się pogodzą. :)
Pozdrowionka i całuski dla redaktorek.! xx
Gośka
P.S. Tego całego Davida to się nie spodziewałam. Akcja coraz bardziej się rozkręca! :)
OdpowiedzUsuńGośka