Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 30

*** oczami Rumii ***
Stałam oparta o metalowy rząd szafek na korytarzu. Eric przybrał podobną pozę, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Co robisz dzisiaj wieczorem? - zapytał nagle.
Chrząknęłam, odsuwając jego dłoń od kosmyka.
- Coś nie tak? - przyjrzał mi się uważnie.
- Nie, wszystko ok, tylko... - zaczęłam cicho.
- Tylko?
- Tylko, że ja mam ch...
- HEJ! - głos Lilie rozdarł powietrze tuż przy moim uchu.
- Cześć, Lil - mruknęłam.
- Hej - powiedział Eric, nawet na nią patrząc.
- Wiecie co? Samanta Rinton rozstała nakryta na paleniu! Jest teraz na dywaniku u dyrka - zachichotała.
- Ekstra - burknęłam, posyłając chłopakowi znaczące spojrzenie, na co odpowiedział tylko westchnieniem. Nie wytrzymuję już z tą paplą.
- Ej, Russia, spójrz na moje nowe buty! - wykrzyknęła, obracając się.
Zlustrowałam ją od góry do dołu. Biała bokserka dobrana do czerwonej bejsbolówki, szare spodnie i czerwone conversy. Włosy jak zwykle miała rozpuszczone, ułożone w idealną fryzurę.
- RUMIA! - krzyknęłam, poprawiając moje imię. - Nie Russia! Takiego imienia nawet chyba nie ma! Jestem Rumia. Rozumiesz? R-U-M-I-A.
- Dobra, ok, zrozumiałam – prychnęła, odchodząc.
- Nieźle, Russia - szturchnął mnie Eric.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Uwielbiam tego chłopaka, no.
- Więc... jakie masz plany na wieczór? - ciągnął temat, idąc ze mną korytarzem.
- W sumie to żadne - oparłam z uśmiechem.
- W takim razie co powiesz na wieczorny spacer przy migoczących gwiazdach? - zapytał głosem Romea.
Weszliśmy do lewego skrzydła budynku. Nie było tu nikogo oprócz nas. Przez okna wpadało poranne światło jesieni.
- No nie wiem... - podpuszczałam go.
Nagle Eric odłożył moje książki na ławeczkę. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego poczynaniom.
W następnej chwili jego dłonie znalazły na moich biodrach, po czym powolnym ruchem przyparły mnie do szafek. Oddychałam szybko, przerażona sytuacją. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Rumia, zależy mi na tobie – wyszeptał mi w usta. Poczułam ostry smak mięty.
Dłoń Erica znalazła się na moim policzku. Przez chwilę patrzył mi prosto w oczy. Jego niebieskie źrenice błyszczały silnie, a usta wykrzywiały się w aroganckim uśmiechu.
Sekunda. Dwie. Trzy.
Jego usta zbliżały się do moich. Całował mnie. Boże, Eric Capeton mnie całował. Stanęłam na palcach, odwzajemniając pocałunek. Złapałam go za szyję, czując, jak serce rozsadza mi klatkę. Chyba byłam w niebie.
W pewnym momencie pan Capeton odsunął się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Więc jak? Pójdziesz ze mną na ten spacer? - wyszeptał.
Głos przepełniony chrypką był wprost muzyką dla moich uszu. Nie mogłam się skupić. Jego oczy, jego usta, jego głos... to wszystko tak bardzo mnie rozpraszało. Nic się nie liczyło oprócz niego. To głupie, ale teraz mogłabym zrobić dla niego wszystko. Bez wyjątku – wszystko.
Kiwnęłam głową, czując dreszcze na całym ciele. Chłopak oddalał się i oddalał, aż wreszcie jego sylwetka zniknęła za zakrętem.
W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Ciarki i obrzydzenie do siebie przybrało na sile. Momentalnie zsunęłam się po szafkach, podciągając nogi do klatki. Boże... Boże... jak mogłam? Ja... nie...
Zakryłam sobie usta dłonią, ale na myśl, że przed chwilą znalazły się tam wargi bruneta myślałam, że zwymiotuję.
Chwyciłam książki z ławki, po czym pobiegłam w stronę łazienki. Jak najdalej od tego miejsca. Ta sytuacja nigdy się nie wydarzyła. Nie mogła. Cholera, jak mogłam być taka głupia?! Przecież mam Loczka. Mojego kochanego, najcudowniejszego na świecie Harrego. Hazziątko moje. Jak ja mogłam tak po prostu, z zimną krwią poddać się urokowi Erica? Jego imię wprawiało mnie w mdłości.
Biegłam korytarzami, jak najszybciej. Potrącałam uczniów, nauczycieli, różne rzeczy. Słone łzy spływały mi po policzkach. Jeszcze ta pieprzona książka musiała mi upaść. Nie, nie podniosłam jej. Pędziłam przed siebie, chcąc jak najprędzej znaleźć się w cichym, osamotnionym miejscu, gdzie nikt nigdy mnie nie znajdzie. A przynajmniej nie on. Nie Eric Capeton.
Położyłam książki w kącie, oddychając głośno. Przemyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Boże... co oni we mnie widzą? Zacisnęłam oczy, płacząc cicho. To nie mogło się wydarzyć... Gdyby Hazza się dowiedział. NIE! Nie może. Choćby nie wiem co, Harry nie ma prawa się o tym dowiedzieć.
Puk, puk.
Ej, chwila – kto normalny puka do damskiej toalety? Przecież normalnie dziewczyny wchodzą tu, jak do swojego własnego domu– chyba tylko ja wpadam, jak burza.
Puk, puk.
Cholera, co mam zrobić. Otworzyć drzwi i jak nienormalna zapytać, co ona tu robi? Ej... ona? Przecież... dziewczyna nie pukała by do damskiej toalety.
Podeszłam do drzwi i nie myśląc zbyt wiele, nacisnęłam klamkę.
Eric.
Jasna cholera, czy ja naprawdę mam takie pieprzone szczęście do przyciągania kłopotów? Tak? O, to dziękuję bardzo za talent. Jestem pewna, że wygram show o podobnej nazwie i zgarnę 300 tysięcy. A potem będę udzielała wywiadów jako „Pechowiec wszech czasów, czyli Rumia!”. Boże, za jakie grzechy?
- To chyba twoje – szepnął, podając mi książkę od matematyki.
Chwyciłam podręcznik, powstrzymując mdłości na widok chłopaka. Przyznaję – był cholernie, ale to cholernie przystojny. Tylko jest jeszcze coś – nie dorastał Hazzie do pięt.
- Mhm, cześć - starałam się zamknąć drzwi.
Jakie to było banalne. Rozmawiać w szkolnej toalecie... zupełnie mi odbiło. Zupełnie.
- Hej, co jest? - spytał, kładąc dłoń na moim policzku.
Poczułam przypływ mdłości przez jego dotyk. Aż mnie skręciło. Natychmiastowo odsunęłam jego dłoń od mojej twarzy. Nie dotykaj mnie, nie dotykaj mnie – krzyczałam w myślach.
- Z dzisiejszego spaceru nici. Cześć – trzasnęłam drzwiami, jak jakaś narwana pięciolatka.
Chwyciłam książki w tym samym momencie, gdy po szkole rozległ się dzwonek. Odczekałam pięć minut na wypadek, gdyby ten zabójczo uwodzicielski Capeton był gdzieś w pobliżu. Potem wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę sali historycznej. Ciekawe, czy tamten pocałunek jest zapisany w książce, bo na pewno – przynajmniej dla mnie – przeszedł do historii. 
__________________________________________________________________________________
Heej ;d
Jak tam niedziela? ;>
Jak Wam się podoba rozdział? 
Piszcie czy Wam się podoba ;)
Mamy napisane +6 rozdziałów, więc to  Wasza  inicjatywa żeby zostały szybko wstawione :D
Bardzo Was Kochamy ;3
Coco&Chanel :D
                                     SPÓŹNIONE ŻYCZENIA Z OKAZJI MIKOŁAJEK ;3

4 komentarze:

  1. Hej Laski! Rozdział jak zwykle genialny! Akcja się rozwija, kolejne ciekawe wątki - pocałunek, i zdrada Rumi oraz chłopak, który namieszał Rumi w głowie. Robi się coraz ciekawiej. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.! ;D
    Pozdrawiam
    Gośka xx
    P.S. Również składam Wam najlepsze, spóźnione życzonka mikołajkowe! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do wyglądu bloga to powiem tylko tyle, bo tylko tyle potrafię powiedzieć... jest pięknie! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Rozdział świetny. Co do bloga super!;D Czekam na dalsze losy bohaterów!♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow to się nazywa akacja xd O bosz kompletnie mnie zaskoczyło nie spodziewałam się że Rumia zdradzi Harrego *.* Ooo.. czekam na kolejny rozdział tego wybitnego dzieła ;D Pozdrawiam was :D A co do mnie to również wam miłych "minionych" Mikołajek ;3

    OdpowiedzUsuń