Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 36

*** oczami Zoey ***
18 listopada. Urodziny Meggi.
Stałam z dziewczynami na chodniku przed huczącym muzyką budynkiem, czekając na przyjazd chłopaków. Wieczór stawał się coraz ciemniejszy i chłodniejszy.
Postanowiliśmy obejść urodziny Meg idąc na dyskotekę. Chyba rozumiecie, że zrobienie imprezy u nas albo u chłopaków byłoby krępujące i dla solenizantki, i dla Lou. I dla tej dziewczyny, z którą ma przyjść. Tak, Louis z kimś jest. Zresztą Meggi też. Pasuje do Davida. Wyglądają razem tak słodko. Dave podbił moje serce oświadczeniem, że zaopiekuje się dzieckiem i Meg. Kochany chłopak.
Czarne auto zatrzymało się tuż przy nas.
Harry wysiadł jako pierwszy. Od razu dopadł Rumię, po czym złożył na jej ustach soczystego buziaka. Następny był Liam ze swoją dziewczyną. Miała kręcone włosy i ślicznie się uśmiechała.
- Danielle, to jest Meggi, Rumia i Zoey - przedstawił nas.
- Cześć - przywitałyśmy się z uśmiechem.
- Chłopcy nie przesadzali, mówiąc, że jesteście śliczne - zaśmiała się.
Już ją lubię.
Przyszła kolej na Zayna. I on trzymał za rękę uroczą dziewczyną o fioletowych włosach. Podobnie do Liama - przedstawił nas sobie. Miała na imię Perrie.
Niall wysiadł sam, ale zaraz nadrobił to, przytulając mnie mocno.
- Witaj, księżniczko - wyszeptał, całując mnie w czubek nosa.
- Nie nadajesz się na księcia - odparłam, tłumiąc śmiech.
- Czemu? - udawał smutnego.
- Nie masz korony - zachichotałam, mierzwiąc mu włosy.
- Idź ty niewdzięcznico - wybuchnął śmiechem, stając za mną i wciąż obejmując.
Ostatni wysiadł Louis. Tuż za nim podążała dość ładna blondynka o brązowych oczach. Uśmiechała się, ale nikt nie odpowiedział jej tym samym.
- To jest Alison, Alison to dziewczyny - szepnął chłopak.
- Hej - powiedziała radośnie.
Odparła jej krępująca cisza.
- To może już chodźmy - wypalił Hazza, chcąc rozluźnić atmosferę.

Budynek aż trząsł się od muzyki. Zajęliśmy ogromną narożną kanapę, śmiejąc się.
- Zatańczy pani? - Zayn wyciągnął rękę ku Perrie.
- Z panem zawsze - odparła, a chwilę później ich ciała złączyły się w jedno wskutek muzyki.
Położyłam głowę na ramieniu Nialla. Jego zapach wdarł się do mojego mózgu, przyprawiając o dreszcze zadowolenia.
Nim się obejrzałam, a Rumia, Harry, Liam i Danielle już wirowali na parkiecie. Po drugiej stronie sofy, Al siedziała na kolanach Lou, rozmawiając z nim.
- Zee, zatańczysz? - mruknął leniwie Niall.
- Cóż za energia - zaśmiałam się.
- Mam cię zmusić? - spytał.
- Nie uda ci się. Nie lubię tańczyć - pokazałam mu język.
- Sama tego chciałaś - zawył, biorąc mnie na ręce, a potem przerzucając przez ramię.
- Niall! Niall, idioto, postaw mnie na ziemi! NIALL! Błagam, puść. Ty debilu, zostaw! - śmiałam się, tłukąc go pięściami.
- Co? Co tam mówisz? - wybuchnął śmiechem.
- Głupek - skwitowałam.
- Ale jaki kochany - dodał.
Chwilę później tańczyliśmy już między innymi parami.

*** oczami Louisa ***
- Lou, oni mnie nie lubią - powiedziała Al, wtulając się we mnie.
- Cóż... muszą się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy - mruknąłem.
- A jeśli się nie przyzwyczają? - zmartwiła się.
- Hej, kochanie - podniosłem kciukiem jej podbródek. - Nie martw się. Będzie dobrze.
- Oby - szepnęła.
Pocałowałem ją szybko w usta.
- Ekhm. Przepraszam - jakiś męski głos przedarł powietrze obok mnie.
Odwróciłem głowę w tym kierunku. David stał nonszalancko ze zdezorientowaną miną.
- Wiesz, gdzie jest Marg? - spytał.
Zagryzłem wargę, opanowując złość. Zaraz rozszarpię go na kawałki. Ten chłopak serio działał mi na nerwy.
- Jest na dworze - burknąłem.
- Cześć - powiedział szybko, po czym odszedł.
- Kto to był? - zapytała Alison.
- David. Chłopak Meg - szepnąłem.
Cholera, to bolało. Marg miała chłopaka. Dobra, wiem, sam byłem z Alison, no ale.... nie, to bez sensu. Jak to się nazywało? Egoizm? Chyba tak. Jestem egoistą.

*** oczami Meggi ***
Wiatr rozwiewał mi włosy. Było tak zimno. Oplotłam się rękoma, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Bolało mnie to, że Louis miał kogoś. Że ona miała go – w ten sposób. Boże. Mogła go całować, przytulać...
- Marg? - spokojny szept Dave'a rozległ się tuż przy moim uchu. Szybko otarłam łzę, uśmiechając się.
- Dave... - mruknęłam, opierając się o chłopaka.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie – powiedział, całując mnie w policzek.
Jego dłoń znalazła się na moim zaokrąglonym brzuszku.
- Kocham was – zaśmiał się.
- My ciebie też – rzekłam, obracając się w jego stronę.
- Mam coś dla ciebie – oparł cicho.
Spojrzałam na jego dłoń. Trzymał małe, kwadratowe opakowanie z napisem znanej marki jubilerskiej.
- Wiesz, że nie trzeba było – wydusiłam, zdziwiona.
- Dla ciebie wszystko – mruknął, spoglądając mi w oczy.
Westchnęłam rozmarzona.
- Otwórz – ponaglił mnie słodko.
- Już, już.
Otworzyłam powoli pudełeczko, wstrzymując oddech. Śliczna
bransoletka lśniła w świetle ulicznych lamp. Zakryłam sobie usta jedną dłonią.
- David... - wyjąkałam.
- Podoba ci się? - spytał, zestresowany.
- Cholernie! Boże! Jest piękna! - wykrzyknęłam, rzucając mu się w ramiona.
- Cieszę się – odetchnął z ulgą.
Odsunęłam się od niego na zaledwie kilka centymetrów.
- Jesteś najpiękniejszą gwiazdką na niebie, kocham tylko, tylko ciebie – wyszeptał. - Skąd to znasz? - rozmarzyłam się.
- Ćś... - mruknął.
Nasze usta zetknęły się. David całował mnie powoli, nieśmiało. Potem nabrał odwagi i wszystko się rozkręciło. Odłożyłam bransoletkę na ławeczkę, zarzucając ręce na szyję chłopaka. Świat kręcił się zbyt szybko, bym miała możliwość wysiadki. Nawet bym nie chciała. Wszystko było takie piękne...
- Ej, zakochańcy – zaśmiała się Zoey.
Odsunęłam się niechętnie od Dave'a.
- Obyś miała dobry powód, żeby nam przerwać – wybuchnął śmiechem mój chłopak.
- Hahaha – zawtórowała mu Zee. - Idziemy wszyscy na dach.
- Po cholerę? - zdziwiłam się.
- Chodź i nie marudź – puściła mi oko.
- No cóż, pan każe, sługa musi – zaśmiał się Dave, biorąc mnie za rękę.
Zabrałam z ławeczki bransoletkę, podążając za chłopakiem.

Wszyscy stali na dachu budynku. Liam obejmował Danielle, Zayn kołysał w ramionach Perrie, Harry całował się z Rumią, Niall tulił Zee, a Louis trzymał Al za rękę.
- Co wy...? - zapytałam.
David przytulił mnie od tyłu.
- Taka mała niespodzianka – wyszeptał mi do ucha.
- Ej, nie ma tak. Co wy robicie? - zaśmiałam się.
- Nic nie mów, słuchaj – powiedział Niall.
- So... Dear Meggi... - zanucił Liam.
- Happy birthday to you... - zaśpiewał Harry, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Happy birthday to you... - głos Nialla był taki uroczy!
- Happy birthady to... - zaczął Zayn.
- Meggi! - tym razem zawołali wszyscy.
- Happy birthday to you – Louis spuścił głowę, śpiewając cicho.
- Happy birthday Maggie! - wykrzyknęli wszyscy.
- Boże... kocham was! Chodźcie tu wszyscy! - zaśmiałam się przez łzy.
Zrobiliśmy wielkiego przytulasa! Lou i Al stali z boku, przyglądając nam się smutno.
- Okej, to ja może zacznę z prezentami! - wydarł się Niall, podbiegając do mnie.
- Jakimi prezentami? - oburzyłam się. - Niczego nie chcę. Wystarczy, że mam was!
- Dobra, cicho – zaśmiał się blondyn. - To dla ciebie. Wszystkiego najlepszego, Meg – podał mi małą torebkę.
Zajrzałam do środka.
- Hej! Skąd wiedziałeś, że stare słuchawki do telefonu mi się popsuły? - zachichotałam, wyciągając prezent. Czarne słuchawki były chyba z najwyższej pułki.
- Intuicja, skarbie – odparł z uśmiechem.
- Dziękuję ci! - przytuliłam go.
- Nie ma za co – rzekł.
- Dobra, nie przedłużać mi tu! - wykrzyknął Zayn, przebijając się w moją stronę.
- Najlepszego i takich tam – mruknął, przytulając mnie.
Od mulata i jego dziewczyny dostałam paczkę papierosów, na którą zareagowałam cichym westchnięciem.
- Jakbyś się denerwowała, czy coś – skwitował moją reakcję.
- Zayn, nie mogę palić w ciąży – odparłam.
- Oj tam. To na przyszłość.
Ponadto otrzymałam od nich bardzo ładne kolczyki.
- Pomagałam wybierać, bezguściu jednemu – zaśmiała się Perrie.
- Komu? Komu?! - wykrzyknął, porywając ją na ręce. Chwilę później całowali się już z dala od nas.
- To może teraz ja... - zaczął nieśmiało Liam. Danielle stanęła obok niego.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie – uśmiechnęła się, przytulając mnie.
- Dzięki, Dan – odparłam.
- Tego samego – rzekł Daddy Direction, podając mi pakunek.
Tym razem prezentem okazała się książka gry na gitarze z paczuszką kostek do gry.
- Zawsze chciałam to mieć. Dziękuję! - powiedziałam.
- Nie ma za co – odparli.
- Harry, ależ ty się wleczesz – zawyła Rumia, ciągnąc chłopaka w moją stronę.
- I tak mnie kochasz – mruknął.
- Nie bądź taki pewien – zaśmiała się.
Przyglądałam im się z uśmiechem. Tak świetnie się uzupełniali. Byłam naprawdę zadowolona z ich miłości. Szczęśliwa z ich szczęścia.
- No, skarbeńku, najlepszego! - rzuciła się na mnie Rumia.
- Haha, dzięki – wybuchnęłam śmiechem.
Dostałam album z naszymi zdjęciami. Boże, jak ja ich wszystkich kocham.
Na końcu podszedł do mnie Lou wraz z Alison.
- Happy birthday, Meg – szepnął, podając mi torebkę.
- Nie, Lou, nie – mruknęłam, odsuwając prezent.
- Meggi, proszę, weź. To naprawdę nic wielkiego – rzekła Al, uśmiechając się lekko.
Westchnęłam, odbierając pakunek. Od Louison (Lou i Al) otrzymałam bardzo ładny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie koniczynki.
- To na szczęście – szepnął Lou, spuszczając wzrok.
- Szczęście? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Najlepszego – przerwała nam (dzięki Bogu) Alison, ciągnąc Louisa za rękę.
- A ty, Dave? - zachichotała Rumia.
- Ja już po – odparł jej tym samym.
- To co, gramy w butelkę?! - zawołał Zayn. Zza małego budyneczku wyciągnął dwie skrzynki piwa.
- Zayn! - krzyknęłam zdziwiona.
- Oj, cicho. Jak impreza, to impreza, nie?! - zaśmiał się.
Otworzył wszystkim po piwie, po czym usiedliśmy w kręgu.
- Kręcę pierwszy! - rzekł mulat.
- Jeszcze czego! - Niall wyrwał mu pustą butelkę.
- Oddawaj to! - zawył Zayn, wskakując na blondyna.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, panowie – powiedział Harry, zabierając im przedmiot kłótni.
- Mądre słowa, Haroldzie – rzekła Rumia, po chwili go całując.
Hazza zakręcił butelką. Wypadło na Danielle.
- Pytanie, czy wyzwanie? - spytał Loczek.
- Pytanie – uśmiechnęła się.
- Hm... co sądzisz o strachu Liama przed łyżkami? - zaśmiał się Harry.
- Myślę, że to urocze – mruknęła, opierając głowę o ramie chłopaka.
- Robi mi się niedobrze! - wykrzyknęła Perrie.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Od tego też robi ci się niedobrze? - zamruczał do niej Zayn.
Spojrzeli sobie w oczy. Po chwili usta mulata musnęły jej wargi.
- Chyba się przyzwyczaję – szepnęła.
- Dobra, dalej! - krzyknął Niall.
Dan wzięła butelkę, po czym zakręciła nią silnie. Przedmiot kręcił się przez chwilę, a chwilę później szyjka wskazała na Harrego.
- Pytanie, czy zadanie? - zapytała dziewczyna Liama.
- Hardcor Harry wybiera zadanie – zaśmiał się.
- Okej... to... pocałuj Rumię – uśmiechnęła się do niego.
- Pff – prychnął, odwracając się w stronę rudowłosej.
Po chwili ich usta zetknęły się w ognistym tańcu. Ten pocałunek był najgorętszym pocałunkiem, jaki widziałam dotychczas w ich wykonaniu.
- Ej... - chrząknął Daddy Direction.
Para odsunęła się od siebie z szerokim uśmiechem.
- Nigdy więcej nie dawaj mu takiego zadania – szepnął Zayn do Danielle.
Ponownie wszyscy zaśmialiśmy się.

*** godzinę później, oczami Meggi ***
Siedzieliśmy w kurtkach, kocach i innych takich, zaśmiewając się w głos. Jedną skrzynkę już dawno opróżniliśmy, a w drugiej zostało tylko siedem piw.
W ciągu tej godziny Zayn tańczył walca z Niallem, Liam nosił na barana Davida (wszyscy go polubili, wszyscy oprócz Louisa...), Louis musiał śpiewać piosenkę Biebera, na co Niall zareagował głośnym "O tak!", Rumia piła piwo na czas... i wiele innych rzeczy, o których wstyd opowiadać.

Butelka kręcona przez Perrie wskazała na Louisa.
- Pytanie, czy zadanie? - zapytała, po czym upiła spory łyka piwa.
- Zadanie – odparł.
- Hm... pocałuj Al! - zaklaskała w dłonie.
Nagle trzeźwość uderzyła mnie w twarz. Jak to? Lou... Alison... Perrie, coś ty kurwa powiedziała!
Lou zacisnął zęby, spoglądając na mnie smutno.
Odwróciłam wzrok, powstrzymując łzy. To było zbyt wiele.
- No, Louis! Dalej! - zaśmiał się Zayn.
"Zabiję cię, Zayn, zobaczysz" – pomyślałam. Łza kiwała się niespokojnie na granicy. Zaraz spadnie na policzek, ukazując w tym geście wszystkie moje bóle.
Louis zbliżył swoją twarz do Al. Czułam, jak ktoś uderza z całej siły w moje serce, poważnie je nadwyrężając. Jeszcze jedno uderzenie i rozsypie się na kawałki.
Cmoknął ją szybko w usta.
- Ej, no coś ty! - czknęła dziewczyna Zayna.
- No właśnie! - poprawił mulat. - Wzoruj się na Razzie.*
- Na czym? - zaśmiała się Danielle.
- Na Rumii i Hazzie. Ale wy ciemni jesteście – wybuchnął śmiechem Malik.
- Zayn, przestań – upomniał go Lou.
- Lulku, kochanie, całuj! - zaświergotała pijana Alison, przyciągając go do siebie.
- Louis! Louis! Louis! - krzyczał Zerrie**.
Zacisnęłam zęby i pięści. Boże, Louis, nie rób tego. Nie teraz. Nie przy mnie, no!
Pocałował ją. Nie tak, jak Loczek Rumię, ale jednak. Nie było to zwykłe cmoknięcie.
Gdy oderwali się od siebie, Louis chwycił swoją butelkę piwa, po czym szybkim krokiem odszedł za mały budyneczek. Harry zerwał się z miejsca, idąc za przyjacielem.
- Zaraz wracam – szepnęłam, wstając. Szybko weszłam do budynku, po czym zbiegłam po schodach zalewając się łzami. To nie jest normalne!

*** oczami Rumii ***
- Co się stało? - zapytała poważnie Perrie.
- Nie pomyślałaś, co? - warknęłam.
- Ale... nie rozumiem. O co chodzi? - mruknęła.
- Powaliło się, prawda? - krzyknęłam.
- Ej, Rumia, nie obrażaj mojej kocha... nej... Perrie – zawył Zayn, przerywając czknięciem.
- Kochanej? Chyba głupiej! Pomyślałaś, co czuła Meg?! - wykrzyknęłam.
- Kto? - wybuchnęła pijanym śmiechem.
- Pojebani jesteście – burknęłam, wstając.
- Rumia? - doszedł mnie zaniepokojony głos Al.
- A wal się – warknęłam, zbiegając po schodach za Marg.

*/**Wiecie pewnie, że z dwóch imion tworzy się jedno, prawda? Np. Larry = Harry + Louis. Więc oto macie:
Harry + Rumia = Razza
Niall + Zoey = Noey (czyt. Nołi)
Meggi + David = Darg
Perrie + Zayn = Zerrie
Danielle + Liam = Lanielle
Alison + Louis = Louison

*    *    *
TADAM :)
Rozdział "troszkę" długi, no ale tak wyszło :D
Jak Wam się podoba? Tak bardzo prosimy o komentarze *___*
Jesteście pewnie ciekawi, co dalej, hmm? No ale to zależy tylko od Was :D
 Przypominamy Wam także o Garden Of Life  To tyle chyba... kochamy Was, wiecie? ^^

Coco&Chanel

7 komentarzy:

  1. O kurwa co ta Perrie sobie myślała każąc Louisowi całować Alison -,- Uff. To było przykre dla Meggi;( żal mi jej. Proszę was żebyście częściej dodawały rozdziały bo zżera mnie ciekawość ;D Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Perri :3 Ona jest taka zajebista.. Ha ha ha Pasuje do Zayna xD
    Rozdział świetny... trochę mi szkoda Meggi, bo biedaczka musi się męczyć :/
    Nie mogłam na fragmencie jak Liam nosił na baranach Davida xD Boskie
    Pozdrowionka :***
    WAsza Golonka xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiec tak.... kocham bardzo ten rozdział. <3 Początek był taki fajnyy, potem było smutnoo, ale to też jest czasem fajne!! xD Lol nie wiem co napisać, bo wkurzyłam się nieźle na Perrie. grrr. -,- xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Rozdział genialny! Już nawet nie wiem co pisać o Waszych rozdziałach, ponieważ brakuje mi słów, kiedy czytam te rozdziały, a po drugie rozdziały są świetne!
    Już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów! :D
    Pozdrawiam
    Gośka xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, mi się podoba ;) To dobrze, że długi, jednak tak świetny, że nawet tego nie odczułam ;P
    Trochę denerwuje mnie zachowanie Meg, przecież nie jest z Louisem, więc po co te nerwy? Nie może po prostu ignorować jego i Alison? To samo Lou, agh. Jak chcą być razem, to niech będą i już :P
    Myślałam też, że David będzie trochę inny. Bardziej pewny siebie i twardy, ale się troszkę rozczarowałam ;)
    Delikatnie denerwuje mnie też określenie "Mulat" na Zayna, którego stale używacie ;)
    Za to Zayna, Harrego i Zoey xD
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    `Misiek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mhm, miałam napisać, że UWIELBMIAM Zayna, Harrego i Zoey, ale mi ucięło literki ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahah świetny ♥.♥ Żal mi Megg:/ No ale myślę, że będzie lepiej:P

    OdpowiedzUsuń